W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Dziś jest czwartek 24 kwietnia 2025 r. Godzina 08:27 Imieniny Bony, Horacji, Jerzego

Tradycje wielkanocne na Warmii

Data

Organizator Warmia Rebelia Kultury

Kategoria Tradycje wielkanocne na Warmii

Dawniej (w XIX w.) na Warmii obowiązywał znacznie bardziej rygorystyczny post niż obecnie. W Wielkim Poście nie jadano w ogóle mięsa i tłuszczów zwierzęcych, łącznie z masłem, a jedynie olej, głównie z siemienia lnianego. W środy i piątki obowiązywał post ścisły (w środę na pamiątkę Judasza, w piątek śmierci Chrystusa). Pod koniec postu ludzie byli już tak spragnieni mięsa, że uwidoczniło się to w porzekadle wygłaszanym w Wielką Sobotę - "Jeszcze nocka i Wielkanocka, mięsko chodź do mnie". Ostatni tydzień przed Wielkim Tygodniem poświęcano na gruntowne porządki domowe. Przed samymi świętami starannie wyszorowane podłogi posypywano czystym, białym piaskiem i, zależnie od warunków, "jeglijkami", czyli drobnymi gałązkami świerkowymi lub drobno pociętym tatarakiem. Podobnie dekorowano dróżkę prowadzącą do domu. Na Niedziele Palmową robiono, święcone w kościele palmy z bazi, zazielenionych gałązek brzozy, jałowca (kadyka) i barwinku lub borówek. Łykano kotki z poświęconej palmy, co miało zapobiegać bólowi gardła.


W Wielki Piątek chłopcy biegali po wsi z drewnianymi kołatkami hałasując nimi na znak żałoby po śmierci Chrystusa. W Wielką Sobotę, po nabożeństwie , na którym odbywało się święcenie wody i ognia, spalano najstarszy we wsi drewniany krzyż przydrożny. Węgle pozostałe po spaleniu tego krzyża zabierano do domu. Uchodziły za niezawodny środek przeciw bólom. Stosowano je w postaci okładów na bolące miejsce. Noc z soboty na niedzielę była nocą duchów. Wtedy właśnie, podobnie jak w noc wigilijną i zaduszkową, przybywały na ziemie dusze zmarłych przodków. Dlatego też zostawiano tej nocy ogień w piecu i ławę posypaną piaskiem, by rano po śladach ustalić kto z rodziny był z wizytą. Odwiedzano też groby rodzinne zostawiając na nich pisanki. Święta wielkanocne zawierają do dziś wiele elementów wywodzących się z tradycji pogańskiej, które zbyt silnie tkwiły w kulturze narodowej i nie dały się wyrugować. Należało je więc oswoić i zaadaptować.

Termin obchodów świąt wielkanocnych zbiega się z czasem pogańskiego powitania wiosny i świętem ku czci bogini wiosny - Ostary, czy Pergrubii ukazującej się w postaci porannej mgły nad łąkami. Jej wierzchowcem i jej świętym zwierzęciem był zając, a darem ofiarnym ozdobne jajko - symbol uśpionego, budzonego przez wiosnę życia. Ostara władała też Nawią-światem zmarłych - stąd zwyczaj zanoszenia na groby pisanek. Najstarsze polskie pisanki znaleziono w czasie wykopalisk archeologicznych datowanych na X w.w Opolu. Wspomina o nich także Wincenty Kadłubek w swojej kronice. Tradycja ludowa historię powstania kolorowych jajek wielkanocnych wiąże ze św. Szczepanem- pierwszym męczennikiem - w kolorowe jajka miały zamienić się kamienie, którymi obrzucono świętego. Inna opowieść wiąże pisanki ze św. Magdaleną, która ujrzawszy zmartwychwstałego Chrystusa pobiegła z tą radosną wieścią do domu, gdzie w spiżarni znalazła zabarwione na czerwono jajka. Wybiegła z nimi na ulicę i zaczęła rozdawać je apostołom. W ich rękach jajka zamieniły się w żywe ptaki. Jeszcze inna opowieść głosi, że jajka, które niósł w koszyku Szymon Cyrenajczyk, który odstawił koszyk , kiedy pomagał Chrystusowi dźwigać krzyż zabarwiły się na czerwono. Dawnymi czasy kolorowe, ozdobne jajka wykonywały jedynie kobiety jako strażniczki i opiekunki życia. Mężczyźni nie mieli nawet prawa wstępu do pomieszczenia, gdzie odbywała się ta ceremonia. Jeśli któryś wszedł tam nie chcący szybko wychodził, a kobiety odczyniały urok sypiąc za nim sól i spluwając przez ramię. Pisanki zawieszano też na drzewach owocowych lub zakopywano pod nimi, co miało wspomóc plenność owoców. W kulturze ludowej istnieje wiele technik zdobienia wielkanocnych jajek. Zależnie od zastosowanej techniki zdobniczej noszą one różne nazwy. I tak pisanki to jajka "pisane" roztopionym woskiem, który nanosi się na białą skorupkę przy pomocy słomki, patyczka lub specjalnego lejka. Po zastygnięciu wosku jajko zanurza się w barwniku. W miejscu naniesienia wosku powstaje biały ornament. Kraszanki to jajka malowane farbami w różne wzory.

Najpiękniejsze w Polsce są kraszanki opolskie. Wzory służące do ich ozdabiania wykorzystała "Cepelia" do zdobienia naczyń porcelanowych. Główne barwy tych kraszanek to czerwień, żółć, czerń oraz błękit i zieleń. Kolejny rodzaj jajek wielkanocnych to wydrapywania lub rysowanki -jajka, na których zabarwionej powierzchni wydrapuje się biały wzór igłą, szpilką, czubkiem noża, żyletką. Jeszcze inną techniką zdobniczą są oklejanki -jajka oklejone innym materiałem - w Łowickiem są to kolorowe wycinanki z papieru, na Mazowszu z cienkiej bibuły, na Kurpiach okleja się jajka rdzeniem sitowia lub wydobytym z gałązek czarnego bzu i kolorową włóczką. Barwniki służące do farbowania jajek były dawniej pochodzenia naturalnego. Najpopularniejsze były łupiny cebuli (kolor od żółtego do czerwonobrunatnego, zależnie od gatunku cebuli), kora olchy lub dębu - kolor brązowy, pączki jabłoni - kolor żółty, buraki - amarant, tzw. kamienny mech - kolor szary, opiłki żelaza zalane wodą z dodatkiem ałunu kolor czarny, ozimina - kolor zielony, krokusy - kolor pomarańczowy, płatki ciemnej malwy - wiśniowa czerwień. Na Warmii i Mazurach jajka wielkanocne farbowano w cebuli i oziminie i zdobiono skromnym ornamentem geometrycznym wydrapywanym.

W Niedzielę Wielkanocną należało wstać o świcie i obserwować wschodzące słońce, które wedle tutejszych przekonań w tym dniu wschodząc skacze i można na nim zobaczyć baranka. Następnie trzeba było pójść milcząc do bieżącej wody i zwracając się do niej z inwokacją "Wodo kryształowa, obmywasz wszelkie korzenie, obmyj i mnie. Obmyj mnie ochrzczonego, Bogu poleconego" umyć sobie twarz i ręce. Miało to zapewniać zdrowie i urodę. Osobom, które nie mogły osobiście udać się nad rzekę przynoszono wodę, by mogły się także umyć. Skrapiano tą wodą także zwierzęta domowe, by były zdrowe i dobrze się chowały .Po tej ceremonii można już było siadać do stołu. Warmińskie śniadanie wielkanocne było skromne. Składały się na nie jajka na twardo, masło uformowane w figurkę baranka z oczami z ziaren pieprzu i uszami z listków borówek, chleb razowy pieczony w szerokich, płaskich formach, twaróg oraz różnorodne ciasta, wśród których nie mogło zabraknąć słonych ciasteczek w kształcie ptaków, bo ptaki przynoszą wiosnę. Według tutejszych przekonań wiosna zaczyna się wtedy, gdy jaskółka rozbije lód ogonkiem, ponieważ jaskółki zimują na dnie stawów w mule. Następne posiłki były już znacznie bardziej urozmaicone i zawierały różne potrawy mięsne. Zupełnie inaczej wyglądało śniadanie wielkanocne w innych regionach Polski, gdzie na stole pojawiał się żur na białej kiełbasie, barszcz na wędzonce z jajkiem na twardo, szynki, pieczenie , przeróżne wędliny i wielka obfitość ciast, w tym specjalności kuchni polskie -mazurków i bab z drożdżowego ciasta, a także ciast z dodatkiem twarogu. U XVI- wiecznego rajcy krakowskiego Chroberskiego podano na stół wielkanocny, poza innymi specjałami, których "Bóg spamięta ilość i miana" podano: "Kołacz cwałowy, cyrkufymencyi z óśm łokci. Jeśli nie więcej, gruby na dwie piędzi. Było w nim sera ze trzy kamienie, miodu tyleż i innych przypraw nie licząc. Dziwnie smaczny." Wokół tego kołacza stały wykonane z ciasta "jak żywe", figurki 12 apostołów, a na środku figurka Chrystusa z chorągiewką. Inny z kołaczy" to był jeden taki placek, co miał w środku sadzawkę z białego miodu, i wyglądały rybki i nimfy kąpiące się, a Kupid strzelał z łuku, ale zamiast w serca, to im bezecnik mierzył w śliczne oczka, które zasłaniały sobie od wstydu".

Święcone, które wyprawił wojewoda Sapieha w XVII w. za panowania Władysława IV wyglądało z kolei tak: "Na samym środku był baranek wyobrażający Agnus Dei z chorągiewka calutki z pistacyami; ten specyał dawano tylko damom, senatorom, dygnitarzom i duchownym. Stało czterech przeogromnych dziko, to jest tyle, ile części w roku. Każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, alias szynki, kiełbasy, prosiątka. Kuchmistrz najcudowniejszą pokazał sztukę w upieczeniu całkowitem tych odyńców. Stało tandem 12 jeleni także całkowicie pieczonych z złocistemi rogami, całe do admirowania, nadziane były rozmaitą zwierzyna, alias zającami, cietrzewiami, dropiami, pardwami. Te jelenie wyrażały 12 miesięcy. Naokoło były ciasta sążniste tyle, ile tygodni w roku to jest 52, cale cudne placki, mazury, żmudzkie pirogi, a wszystko wysadzane bakalią.
Za niemi było 365 babek, to fest tyle, ile dni w roku. Każde było adorowane inskrypcyami, floresami, że niejeden tylko czytał, a nie jadł. co zaś do bibendy było 4 puchary , exemplum 4 por roku, napełnione winem jeszcze od króla Stefana, tandem 12 konewek srebrnych z winem po królu Zygmuncie, te konewki exemplum 12 miesięcy . Tandem 52 baryłek także srebrnych in gratiam 52 tygodni, było w nich wino : cypryjskie, hiszpańskie i włoskie. Dalej 365 gąsiorków z winem węgierskim alias tyle gąsiorków , ile dni w roku, a dla czeladzi dworskiej 8760 kwart miodu robionego w Berezie, to jest tyle ile godzin w roku." Ja z powyższych opisów wynika warmińskie śniadanie w porównaniu z tymi staropolskimi było wręcz ascetyczne. Drugi dzień Świąt Wielkanocnych, czyli poniedziałek był w całej Polsce dniem polewania się woda, o co nie wolno było się obrażać, ponieważ woda ta miała zapewnić zdrowie i oczyszczenie. Wyjątkiem w tym względzie był nasz region, gdzie nie znano tego zwyczaju, natomiast smagano się gałązkami jałowca i palmami, co ze względu na jałowiec było zabiegiem dość bolesnym. Smagali przede wszystkim chłopcy, zwłaszcza co ładniejsze dziewczęta, ale od smagania można było wykupić się ofiarowując najpiękniejsze pisanki. Stąd też chodzących "po smaganiu" nazywano również wykupnikami. Warstwy wyższe, zwłaszcza szlachta i arystokracja skrapiały się symbolicznie perfumami i ofiarowywały sobie kosztowne jajka, które stanowiły opakowanie dla właściwego prezentu (jajka Faberge). Opakowanie miało formę jajka i częstokroć samo w sobie stanowiło arcydzieło kunsztu snycerskiego, malarskiego, czy jubilerskiego. Wewnątrz znajdował się upominek równie kosztowny jak opakowanie. Wieś warmińska miała natomiast inne rozrywki - dzieci wędrowały, zależnie od pogody, po domu, ogrodzie, zabudowaniach w poszukiwaniu prezentu od zajączka, dorośli robili zawody w ilości zjedzonych jaj na twardo. Ponoć byli tacy, którzy potrafili tych jaj zjeść kopę. Młodzież bawiła się staczając jajka z pagórków lub Tłukąc się jajkami .Pierwszy dzień świąt był dniem spotkań rodzinnych, drugi spotkań towarzyskich.


Wielkanoc przypada na okres wiosny. Poza zwyczajami związanymi ściśle z Wielkanocą do 1945 r. utrzymywały się jeszcze zwyczaje związane z nadejściem wiosny a mające korzenie w głębokim pogaństwie. Kultywowane są do dziś, ale już jedynie w formie zabawy. Z końcem zimy topiono lub palono Marzannę - symbol zimy, ale i śmierci. Znamienne, że nazywano ją często śmiertką lub śmiercichą. Po dokonaniu tego obrzędu nadchodził orszak dziewcząt z gaikiem-maikiem ozdobioną wstążkami   i bibułką gałęzią śpiewając piosenki o wiośnie. Na południowych Mazurach gaik był nieznany. Pojawiała się natomiast grupa chłopców z kogutkiem na platformie na kółkach. Kogut był wycięty ze sklejki lub grubej tektury, pomalowany i ozdobiony koralikami, piórkami, wstążeczkami. Wróżono sobie ponadto z wyglądu przylatujących bocianów o pogodzie. Brudne bociany wróżyły mokry rok, suche czysty. Jeszcze innym zwyczajem związanym z wiosną było pierwsze wiosenne wypędzanie bydła na paszę. We wsiach warmińskich istniało jedno wspólne pastwisko dla wszystkich zwierząt hodowlanych. Wieś zatrudniała pastucha opłacanego ze składek właścicieli zwierząt. Na pierwszy wypas pasterz zbierał zwierzęta idąc przez wieś, potrząsając kijem z "brząkadłami" i wołając "Hore, hore, pastuż woła bydło do dwora". Poza wypasem obowiązkiem pasterza było przepędzenie wiosna bydła przez płonące ciernie, aby oczyścić je z chorób i czarów, a na Zielone Świątki udekorowanie bydła wiankami z chabrów, co miało je chronić przed czarownicami. Za te zabiegi pasterz otrzymywał wynagrodzenie w słodyczach i drobnych pieniądzach.


Elżbieta Kaczmarek - Warmińska Wielkanoc

Źródło: Dom Warmiński , zdjęcie: radio Olsztyn

Data dodania 26 marca 2013