W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Dziś jest sobota 27 kwietnia 2024 r. Godzina 04:16 Imieniny Sergiusza, Teofila, Zyty

Mehlsack i jego kolej

Pieniężno i jego kolej


 O państwowej kolei wraz z jej terminalem towarowym i Urzędzie Kolejowym w Pieniężnie, opowiada techniczny inspektor kolei państwowej Hermann Pierstorff oraz naczelny kierownik dworca kolejowego Fritz Woska

 Bardzo wcześnie zdano sobie sprawę z potrzeby budowy linii kolejowej pomiędzy Pieniężnem (Mehlsack), posiadającym bogate zaplecze rolnicze, a miastem powiatowym Braniewem(Braunsberg). Oznaczało by to bowiem połączenie miasta z linią kolejową Królewiec (Königsberg) – Malbork (Marienburg) – Berlin, a tym samym z resztą Rzeszy. Jednotorową trasę Braniewo – Pieniężno o długości 28km uruchomiono już w 1884r. W kolejnym roku oddano także jednotorową linię Olsztyn (Allenstein) – Kobbelbude (obecnie Swetloje w Obwodzie Kaliningradzkim) – Królewiec (Königsberg), która łączyła Pieniężno bezpośrednio z Królewcem (przez Cynty – niem. Zinten, obecnie Kornewo w Obwodzie Kaliningradzkim) i Olsztynem (przez Ornetę – niem. Wormditt). Miejscowi handlarze wraz z magistratem mieli nadzieję na szybszy rozwój miasta; niestety zawiedli się. Niebawem zaczęły napływać wnioski kupców, w których to skarżyli się, że kolej przyniosła miastu więcej problemów niż korzyści. Ubolewali nad tym, że zarówno okoliczni rolnicy, jak i mieszkańcy miasta, zaczęli dokonywać większych zakupów w Królewcu. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że to właśnie kolej umożliwiła dorastającej młodzieży pobieranie nauki w wyższych szkołach sąsiednich miast, jak również udostępniła rolnikom nowe rynki zbytu.

 Pieniężno bez kolei! Trudno to sobie wyobrazić! Panoramę miasta współtworzył most kolejowy nad Wałszą. Pod względem technicznym udana budowla, długa na 156m, podparta trzema półkolistymi dźwigarami i dwoma filarami (ok. 28m każdy) na dwóch przyczółkach. Który pieniężnianin udający się niegdyś na wędrówki po dolinie Wałszy, nie wspomina tego wspaniałego widoku, który ukazywał się mu w drodze powrotnej: Brama do doliny, czyli most ze swoimi wspaniałymi filarami z czerwonej cegły, trzema żelaznymi dźwigarami i jadącym po nim pociągiem osobowym, z którego okien machali weseli pasażerowie. A na dole spokojna Wałsza, która miejscami pokazywała swe dzikie oblicze, jasna zieleń przybrzeżnych łąk, jak również ciemna zieleń zarośli i drzew na stromych stokach. Za nimi romantyczne budynki młyna i elektrowni, a wysoko u góry miasto z pnącą się ku niebu wieżą kościoła parafialnego. Owe widoki, które można było podziwiać przemierzając most pociągiem, niewątpliwie każdemu podróżnikowi zapadły w pamięć do końca życia. Z jednej strony malownicze miasteczko zdominowane przez smukłą wieżę kościoła parafialnego, stojącego na płaskowyżu z gęsto porośniętymi zboczami; z drugiej natomiast głęboka leśna dolina ze srebrzyście połyskującą Wałszą.

Budynek dworcowy w Pieniężnie wzniesiono z czerwonej cegły, oficjalne otwarcie nastąpiło w dniu
1 maja 1914r. Pośrodku znajdowała się hala przechodnia z kasami biletowymi i okienkami przyjmowania bagaży.


Po lewej stronie znajdowała się część gospodarcza wraz z dwiema poczekalniami dla drugiej i trzeciej klasy, a po prawej pomieszczenia służbowe (wydawanie biletów, odprawa bagażowa i pokój naczelnika). Na piętrze urządzono trzy mieszkania: naczelnika, gospodarza i zwrotniczego. Przy prawym boku głównego budynku znajdowała się ekspedycja towarowa z obszerną halą, placem załadunkowym z dwoma długimi torami oraz dużą zadaszoną rampą załadunkową dla bydła. Tutaj następowała odprawa drobnicy, wagonów towarowych i transportów zwierzęcych. W głównym budynku urzędował także kapitan dworca i dyżurny ruchu, który za pomocą aparatu blokowego dyrygował ruchem na wszystkich 14 torach. To od niego pracownicy nastawni szczytowych: „MS” na południowym krańcu dworca i „MN” na północnym krańcu, otrzymywali komendy do przestawienia zwrotnic lub sygnałów. Poza tym z dworca dyrygowano ruchem na dwóch prywatnych bocznicach prowadzących do tartaku Runge i spółdzielni handlowej w Pieniężnie.

 Naprzeciwko budynku dworcowego znajdowała się wieża ciśnień, obrotnica o średnicy 18m, półokrągły hangar na lokomotywy, budynek ze służbowymi mieszkaniami oraz warsztat kolejowy. Wieża ciśnień była smukłą budowlą z czerwonej cegły. Kolejowa stacja pomp znajdująca się pod mostem, pompowała do zbiornika w wieży wodę z Wałszy, stąd natomiast trafiała ona do lokomotyw parowych. Hangar służący do podstawiania i przeglądu lokomotyw pociągów jadących z i do Braniewa (Braunsberg) tylko przez pierwsze dziesięciolecia był wykorzystywany zgodnie
z przeznaczeniem, obecnie służy kolejom za magazyn na materiały budowlane itp. Obrotnica działa do dzisiaj. Warsztat mieścił pod jednym dachem stolarnię, ślusarnię, pokój dla konserwatorów oraz warsztat kierownika sieci jezdnej. Na obu krańcach dworca tory kolejowe przecinały szosy pierwszej kategorii. Rogatkę na południowym przejściu obsługiwał zwrotniczy z nastawnicy „MS”, a za rogatkę na północnym przejściu odpowiedzialny był zwrotniczy ze stanowiska nr 21. Na północnym krańcu dworca znajdowała się rampa czołowa oraz rampa boczna. Poza wyżej wymienionymi mieszkaniami, kolej udostępniała swoim pracownikom kilka budynków mieszkalnych: czterorodzinny, dwurodzinny, jednorodzinny oraz mieszkanie w hangarze kolejowym.

Za utrzymanie podtorza, mostów i przejść, wszystkich budowli naziemnych i inżynierskich, 44 mieszkań, torów, zwrotnic, urządzeń zabezpieczenia ruchu oraz urządzeń telekomunikacyjnych, odpowiedzialny był Urząd Kolejowy w Pieniężnie. Jego siedziba wraz z mieszkaniem służbowym naczelnika oraz mieszkaniem służbowym dla innych urzędników kolei, znajdowała się przy ul. Braniewskiej (Braunsberger Chaussee). Urząd Kolejowy w Pieniężnie zarządzał następującymi odcinkami okolicznych linii kolejowych:

Na trasie Olsztyn – Kobbelbude, od punktu położonego 500m za mostem nad Wałszą, do punktu położonego 1km za dworcem w Lichtenfeld, wraz z dworcami: Pieniężno, Wilknity (Wilknitt)
 i Lichtenfeld; na trasie Braniewo – Pieniężno, od sygnalizatora wjazdowego na początku dworca w Braniewie, wraz z dworcami: Zakrzewiec (Vogelsang), Jarzębiec (Schönau) i Wysoka Braniewska (Hogendorf).

  Nie licząc wiaduktu kolejowego nad odcinkiem autostrady pomiędzy Zakrzewcem, a Braniewem, oraz dwóch wiaduktów drogowych - jeden pomiędzy Wysoką Braniewską, a Pieniężnem, drugi pomiędzy mostem nad doliną Wałszy a dworcem w Pieniężnie (most na  ul. Kościuszki; Heisterer Weg) – wszystkie drogi spotykające się z trasami Urzędu Kolejowego w Pieniężnie, przecinały je bezpośrednio. Przejazdy kolejowe znajdujące się na trasie Olsztyn – Kobbelbude były zabezpieczone szlabanami, w przeciwieństwie do tych na trasie Braniewo – Pieniężno. Obsługa rogatek należała do obowiązków nastawniczego z południowego posterunku „MS”, jak również pracowników dworca w Wilknitach i Lichtenfeld, dróżników z punktówprzejazdowych 21-27. Pociągi musiały pokonywać na tych trasach nie tylko wiele zakrętów, nasypów i przekopów, lecz także wiele równin. Tam, gdzie pociągi pokonywały przekopy lub równiny, sadzono wzdłuż torów żywopłoty z głogu lub jodły, które miały zapobiegać tworzeniu się zasp podczas zamieci śnieżnych. Dodatkowo kolejarze mieli do dyspozycji specjalne płotki blokujące śnieg. W miesiącach letnich praca drużyn roboczych konserwujących torowiska była dość przyjemna, jednak zmieniało się to dramatycznie wraz z nadejściem zimy. Zwrotnice i sygnalizatory były zaśnieżone, przez co było trudniej je obsługiwać. Pomimo żywopłotów odśnieżnych i wspomnianych płotków, nieraz zdarzało się, że śnieg uniemożliwiał pociągom dalszą podróż – szczególnie koło Jarzębca. Składy grzęzły w zaspach, niezdolne jechać ani do przodu, ani do tyłu. Niekiedy potrzebne były aż 4 lokomotywy pomocnicze, żeby wyciągnąć unieruchomiony pociąg. Gdy te również grzęzły w śniegu, zwoływano ekipy odśnieżające – pomagali pracownicy kolei, żołnierze Wehrmachtu oraz mieszkańcy pobliskich miast i wsi. Po wielogodzinnym odśnieżaniu najczęściej udawało się uwolnić zasypane pociągi. W tym czasie dzieci jadące do szkoły marzły, a dorośli przeklinali, lecz mimo to były to wspaniałe chwile! Każdy mieszkaniec Prus Wschodnich tęskni za tutejszymi zimami z ich zdrowym klimatem.

Urząd Kolejowy w Pieniężnie zatrudniał 12 urzędników, 12 urzędników pomocniczych, 8 dróżniczek pomocniczych, 2 stolarzy, 1 murarza i zduna, 1 pracownika zakładowego, 20 pracowników budowlanych i ok. 20 zmienników. Prywatne firmy z Pieniężna wykonywały corocznie prace zlecone na zamówienie urzędu kolejowego.

  Skład personalny dworca w Pieniężnie świadczy o rozmiarach jego działalności i intensywności ruchu na tej trasie. Ruch pasażerski stanowił większą część działalności tutejszego urzędu kolejowego. W samym Pieniężnie sprzedawano dziennie ok. 300 biletów pasażerskich.  Położona w pobliżu dolina Wałszy przyciągała wielu wycieczkowiczów, przyczyniając się tym samym do ożywienia ruchu pasażerskiego. Jeżeli chodzi o transport towarowy, to koleją wysyłano: przesyłki pośpieszne: masło; ładunki wagonowe: mąkę, zboże, jajka, ziemniaki, siano, słomę, maszyny i cegły.

 Do miast zwożono: drobnica: towary kolonialne; ładunki wagonowe: zboże na przemiał, nawozy, nasiona, maszyny rolnicze, wyroby żelazne oraz węgiel kamienny. Jeżeli chodzi o inwentarz żywy, to każdego dnia w odległe zakątki Rzeszy wysyłano z miasta ok. 40 sztuk dużych zwierząt hodowlanych oraz ok. 100 sztuk drobnego inwentarza. Dwa razy w miesiącu na aukcje w Królewcu (Königsberg) wysyłano 6 wagonów koni i 5 wagonów bydła hodowlanego.

 W dniach, w których stowarzyszenie handlu bydłem wysyłało transport do Rzeszy, na dworcu panowało duże zamieszanie. Przez miasto przetaczały się wozy, którymi rolnicy wieźli swoje świnie na załadunek, większe stada bydła zapędzano bezpośrednio na dworzec, a po zakończeniu męczącego dnia pracy wszyscy wspólnie odpoczywali w jednej z miejskich gospód – podobno zdarzały się przypadki, że po zabawie sprzedawcy wracali do domu bez zwierząt i bez pieniędzy.

  Spedycja działająca na zlecenie kolei należała do firmy Waltera Schellera.

 Stosunki koleżeńskie pomiędzy pracownikami kolei pracującymi na dworcu, a tymi pracującymi w terenie były wręcz wzorowe. Poprawna była także współpraca kolei z pozostałymi urzędami: administracją powiatową, magistratem, pocztą oraz urzędem pracy. Nawet z miejscową społecznością kolejarze bratali się serdecznie.

  Do 1944r. kolej praktycznie nie odczuwała wojny, abstrahując od powołań jej pracowników do wojska, bądź delegacji do okupowanych regionów. Dworzec w Pieniężnie wręcz wzorowo poradził sobie z odprawą transportów ewakuacyjnych, wraz z całymi górami bagaży uciekających rodaków. Niemalże wszyscy kolejarze przyjmowali u siebie uciekinierów lub żołnierzy. W inny sposób wojny nie doświadczali. Dopiero po nalocie bombowym na Królewiec z 31 sierpnia 1944r., podczas którego miasto zostało niemalże zrównane z ziemią, sytuacja zaczęła się zaostrzać. Sprzęt ze zniszczonego magazynu dyrekcji kolejowej przeniesiono tymczasowo do wagonów towarowych stojących przy rampie załadunkowej dworca w Pieniężnie oraz do tutejszego hangaru, który już dawno zamieniono w magazyn. Zakład Kolei Państwowych 2 w Królewcu musiał przenieść swoją siedzibę do Pieniężna. Poczekalnię dla pasażerów 2. klasy oraz dodatkowy pokój przekształcono w biuro, a kolejarze przyjęli do siebie kolegów po fachu i ich rodziny.

  Pierwszy atak, na skutek którego uszkodzeniu uległ dworzec w Pieniężnie, nastąpił w nocy
z 4 na 5 lutego 1945r. Bomby spadły w kilku miejscach, głownie na torowisko. Naprawy musiano wykonywać za dnia pod ostrzałem nieprzyjacielskich samolotów. Jednego dnia podczas nalotów uszkodzono m.in. hangar i budynek z mieszkaniami służbowymi, na terenie dworca zginęły wówczas 42 osoby. Równocześnie nasilił się napływ uciekających kobiet i dzieci. Jeden za drugim odjeżdżały z dworca pociągi z uciekinierami. Starano się przechwytywać kolejarzy wracających ze wschodu; starszym pozwalano kontynuować ucieczkę, lecz młodsi byli kierowani do prac naprawczych przy torowiskach. W tym okresie jedynymi zadaniami kolejarzy było odprawianie pociągów z uciekinierami i utrzymanie torowisk w stanie używalności.

  Około 10 lutego dworce kolejowe w Ornecie (Wormditt) i Henrykowie (Heinrikau) zostały opróżnione przez kolejarzy w niebieskich mundurach. Mimo to uciekinierzy w dalszym ciągu byli odbierani przez pociągi, które już pomiędzy Henrykowem a Pieniężnem były ostrzeliwane, w tym samym czasie Pieniężno było ostrzeliwane przez wrogą artylerię od strony Pakosz (Packhausen).

Wróg przeprowadzał naloty z coraz większą intensywnością, szczególnie po zmroku.

 W dniu 15 lutego już od rana zauważalna była duża aktywność wrogiego lotnictwa. Niemieckie oddziały wycofujące się ze wschodu, co chwila maszerowały ul. Generalską (Hindenburgstraße) w kierunku Braniewa. Nikt nie wiedział co się dzieje, ale każdy czuł, że coś się święci. O godz. 11 wrogie pociski, wystrzeliwane z dział rozmieszczonych na wzniesieniu obok gazowni, spadły na pojedyncze cele przy dworcu. Sytuacja dramatycznie się zaostrzyła. O godz.  12 kolejarze otrzymali rozkaz ewakuacji dworca – co też z ciężkim sercem uczynili. Ucieczka kolejarzy pociągiem ewakuacyjnym była wręcz dramatyczna. Tuż po opuszczeniu dworca pociąg został zaatakowany przez wrogie samoloty i czołgi – z opresji wyszedł jednak bez szwanku. Drugi atak nastąpił trzy kilometry dalej, tym razem kilku kolejarzy - w tym także mieszkaniec Pieniężna – zostało rannych. Drugi pociąg ewakuacyjny z kolejarzami na pokładzie jadący z Lichtenfeld nie zdołał już przedrzeć się do Pieniężna; zatrzymano go w okolicy Wilknit (Wilknitt), bowiem w tym miejscu wróg zdołał przedrzeć się przez linię obrony i obstawić tory kolejowe.

 Powiada się, że 17 lutego żołnierze Wehrmachtu wysadzili wieżę ciśnień i most kolejowy, pomimo protestów naczelnika kolei. Dworzec w Wysokiej Braniewskiej (Hogendorf) pozostawał niezdobyty do 18 lutego.

  19 lutego front zbliżył się do dworca w Zakrzewcu (Vogelsang), następnie do Braniewa (Braunsberg) i Świętej Siekierki (Heiligenbeil; obecnie Mamonowo w Obwodzie Kaliningradzkim)  – tutaj pociąg ewakuacyjny kolejarzy został doszczętnie zniszczony przez wrogą artylerię. Fala uciekinierów kierowała się pieszo do Pillau (obecnie Baltjisk w Obwodzie Kaliningradzkim) przemierzając zalew.

 Jeszcze w Pillau pieniężnianie trzymali się razem, za wyjątkiem kilku starszych kolejarzy. Dlatego wszyscy zostali wysłani przez naczelnika służby kolejowej do Brüsterort w regionie Marsch, gdzie wraz z innymi ekipami naprawczymi kolei państwowej /Reichsbahn/ i jeńcami wojennymi mieli wybudować 15km linię kolejową łączącą miejscowość Brüsterort z dworcem w Warnicken należącym do kolei Cranzer Samlandbahn (region Sambia; Samland). Budowę trasy ukończono 22 marca, tego samego dnia ruszyły nią pierwsze pociągi. Naczelny Urząd Kolejowy przejął kontrolę nad oddziałem w miejscowości Warnicken. Nastąpiła przysłowiowa cisza przed burzą. Święta Wielkanocne 1945r. przebiegały spokojnie, towarzyszyła im cudowna pogoda. Lecz już 14 kwietnia Rosjanie przystąpili do zmasowanego ataku, ich wojska przetoczyły się przez całą Sambię. Z wielkim trudem, a zapewne także ze stratami wśród kolejarzy z Pieniężna, ekipom kolei państwowej udało się przedrzeć do Pillau, które ewakuowano 16 kwietnia. Uciekinierzy podążali mierzeją do Mikoszewa (Nickelswalde), a stąd dalej przez Zatokę Gdańską na Hel i w końcu statkiem do Rzeszy. Wielu kolejarzy z Pieniężna spotkało się w Lubece (Lübeck). Stąd rozproszyli się po całych Niemczech. Niektórzy ponownie podjęli pracę na kolei, inni przeszli w stan spoczynku, lecz byli także i tacy, po których wszelki ślad zaginął.

Niech pamięć o nich i o tych, którzy polegli, będzie wiecznie żywa!

 Boże okaż miłosierdzie i pozwól na spotkanie w naszym ukochanym Pieniężnie; kolejarze
z chęcią przystąpią do odbudowy!


Data dodania 11 kwietnia 2012