W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Dziś jest poniedziałek 06 maja 2024 r. Godzina 00:00 Imieniny Beniny, Filipa, Judyty

Elektrownia w Dolinie Wałszy. Miejskie zakłady gazowe i wodociągowe. Kanalizacja.

Elektrownia w dolinie Wałszy

 Dypl. inż. Pudor


Niegdyś kierownik urzędu budowlanego w powiecie braniewskim oraz dyrektor Elektrowni Okręgowej Powiatu Braniewskiego Sp. z o.o.


To dzięki swojemu kierownikowi urzędu budowlanego powiat braniewski posiadał już  w 1913r. i 1914r. gotowe plany elektryfikacji swoich 4 miast: Braniewa (Braunsberg), Ornety (Wormditt), Pieniężna (Mehlsack) i Fromborka (Frauenburg), 92 gmin wiejskich i 17 samodzielnych majątków. Prąd miała dostarczyć nowa elektrownia wodna na Pasłęce (Passarge), której budowę  w pobliżu wsi Pierzchały (Pettelkau) chciano zlecić firmie F. Schichau-Elbing.

  Elektrownia powstała jeszcze w czasie I wojny światowej, głównie dzięki dużemu poparciu odpowiednich urzędów. Uruchomiono ją już w 1917r. Posiadała 3 turbiny wodne o mocy 1000kW każda. Rocznie wytwarzała ok. 12 milionów kWh prądu. Dopiero po zakończeniu I wojny światowej powiat był w stanie rozpocząć budowę naziemnej sieci przesyłowej. Pomimo przegranej wojny i utrudnień wynikających z tego faktu (polski korytarz do morza), miasto Braniewo jeszcze w październiku 1918r.  zdołało doprowadzić prąd do okolicznych miejscowości. W latach 1919-1925 nastąpiła rozbudowa sieci przesyłowej na pozostałym terytorium powiatu. Z wyliczeń, uwzględniających m.in. dane z pomorskiej elektrowni okręgowej, wynikało, że roczny limit
1,5 miliona kWh powinien zaspokoić zapotrzebowanie na prąd na kolejne dwa dziesięciolecia. Jednak już w 1919r. okazało się, że jest to za mało do zelektryfikowania całego powiatu.

Nie miało sensu przesyłać więcej prądu przez elektrownię Schichau w Pierzchałach (Pettelkau), ponieważ i tak nie podołałaby ogólnemu zapotrzebowaniu. Wschodniopruskie zakłady energetyczne przystąpiły dopiero w 1920r. do rozbudowy obydwu dużych elektrowni koło miejscowości Frydląd (Friedland, obecnie Prawdinsk w Obwodzie Kaliningradzkim), dlatego nie mogły dostarczyć powiatowi większej ilości prądu, którego brakowało już w 1920r.

  Jak widać, powiat miał niebagatelny problem z zapewnieniem swojej ludności dostaw prądu.

 Dla pozyskania dodatkowej mocy w rachubę wchodziło jedynie wykorzystanie potencjału Wałszy, która w Pieniężnie zasilała już młyn zbożowy, tartak oraz olejarnię. Właścicielem ich  i wykorzystywanej przez nie energii wodnej był kupiec z Pieniężna Max Schneider. Wywłaszczenie nie było możliwe, dlatego władzom pozostały jedynie negocjacje. Nie układały się one zbyt pomyślnie.

Początkowo uzgodniono, że władze mogą wykorzystać tę część energii wodnej pochodzącej
z nadwyżek. Wiązało się to z rozbudową młyna zbożowego przez władze powiatu. Zmodernizowano m.in. instalacje elektryczne i ustawiono generator prądu trójfazowego o mocy 75kW. Był napędzany przez turbinę wodną za pośrednictwem pasa transmisyjnego o długości 20m. Umowa podpisana ze Schneiderem przewidywała, że generator nie mógł być uruchamiany w godzinach pracy młyna.

 Pod względem technicznym prowizoryczna elektrownia pracowała bez zarzutu i dostarczała do elektrowni okręgowej dodatkowe 300 000 kWh rocznie. Dzięki temu elektrownia okręgowa osiągnęła wydajność 1,8 mln kWh rocznie.

 Praca małej elektrowni nie przebiegała jednak bez problemów. Rzeka musiała odtąd zaspokajać potrzeby dwóch Panów, przy czym każdy z nich chciał uzyskać dla siebie możliwie jak najwięcej energii. To oczywiście budziło konflikty. Jednakże udało się, przynajmniej na pewien czas, zniwelować niedobór prądu.

 Szybko postępująca rozbudowa sieci przesyłowej oraz rosnące zapotrzebowanie na prąd, zmusiły elektrownię okręgową do poszukiwania kolejnych źródeł energii. Najlepszym wyjściem wydawało się wykorzystanie całego potencjału zamkowego młyna w Pieniężnie. Wiązało się to oczywiście z budową nowoczesnej elektrowni wodnej, najlepiej z dodatkowymi agregatami dieslowskimi.

 Aby osiągnąć ten cel, należało wykupić cały majątek przynależny do młyna, wraz  z masywnym budynkiem mieszkalno-handlowym, samym młynem, tartakiem, olejarnią, przegrodą wodną oraz ziemią o powierzchni 35 mórg. Negocjacje w sprawie wykupienia majątku były wyjątkowo trudne i długie. Porozumienie osiągnięto dopiero na początku 1922r. Schneider otrzymał jednorazowe odszkodowanie w wysokości 100 000 marek oraz bezpłatne 75 000 kWh rocznie na potrzeby swojego śrutownika, znajdującego się w mieście. Jednak już po kilku latach elektrownia zaczęła pobierać od Schneidera opłaty za prąd, wypłacając w zamian odszkodowanie
w wysokości 80 000 marek.

 Aby we wspomnianym miejscu stworzyć nowoczesną elektrownię wodną wyposażoną w dodatkowy agregat dieslowski, należało:

  1. Wybudować całkowicie nową, masywną przegrodę.
  2. Przebudować istniejący duży budynek młyna, przekształcając go w budynek elektrowni.
  3. Rozstawić urządzenia napędowe (turbinę, generator, silnik diesla).
  4. Stworzyć możliwie jak najbardziej stromy spad (o wysokości nie mniejszej niż 9m) poprzez pogłębienie dolnej Wałszy oraz należyte umocnienie jej brzegów.

Wszystkie wymienione prace wykonano w latach 1922 i 1923. Prace ziemne, betonowanie oraz wykonanie budowli nadziemnych zlecono firmie W. Kraft-Braunsberg. Montaż turbiny (225kW), stawidła przegrody wraz z osprzętem wykonała firma Amme-Piesecke-Konegen-Braunschweig. Trójfazowe prądnice oraz wszystkie instalacje elektryczne wykonała firma Siemens-Schuckert-Werke-Berlin. Silnik diesla o wydajności 300kW dostarczyła fabryka maszyn z Augsburga. Latem oraz jesienią 1922r. prace budowlane trzy razy zakłócił nieprzeciętnie wysoki poziom wody w rzece. Listopadowa powódź poważnie uszkodziła niedokończoną konstrukcję.

            Mimo niesprzyjających warunków pogodowych udało się ukończyć budowę do jesieni 1923r. Poważne problemy pojawiały się zarówno podczas budowy, jak i po jej zakończeniu. W latach 1922/23 w kraju szalała inflacja. Tylko dzięki temu, że rolnicy powiatu oddawali elektrowni okręgowej zboże w zamian za weksle, jakoś udało się przetrwać czasy zdominowane przez miliony, miliardy i biliony. Poza tym na budowę elektrowni zaciągnięto w całej Rzeszy pożyczki z 5% odsetkami. Założona specjalnie w tym celu księga długów zawierała nazwiska 5000 wierzycieli.

 Elektrownia okręgowa już w 1925r. wypłaciła rolnikom pełną wartość rynkową pozyskanego zboża oraz spłaciła wszystkie zaciągnięte pożyczki ze stuprocentową rewaloryzacją.

 Bezpośrednio po zakończeniu wojny oraz w czasach szalejącej inflacji sfinansowanie tak dużego przedsięwzięcia było niezwykle trudne; dużego wsparcia udzielił tutaj komitet powiatowy,
a dokładniej jego przewodniczący starosta Stankewitz oraz zastępca przewodniczącego komitetu Lilienthal.

 Gotowa elektrownia posiadała dwie turbiny wodne o mocy 75kW i 250kW oraz agregat dieslowski o mocy 300kW, tak więc całkowita moc elektrowni sięgała 625kW.

   Ponieważ przy elektrowni nie było większego zbiornika wodnego, do produkcji prądu można było wykorzystać jedynie prąd rzeki zasilanej opadami deszczu.

 Zmagazynowanie większej ilości wody było niemożliwe ze względu na brak zapory wodnej. Dlatego też energia z jaką woda napędzała turbiny elektrowni, była nie zawsze jednakowa. Wydajność turbin sięgała łącznie 750 000 kWh rocznie, dodatkowych 1000000 kWh dostarczał agregat dieslowski, w sumie więc wydajność elektrowni w Pieniężnie wynosiła 1,75 mln kWh rocznie. Jednak nawet ta nadwyżka jeszcze w 1925r. została wykorzystana przez rolników zgłaszających coraz to większe zapotrzebowanie na energię. Tym samym elektrownia okręgowa ponownie była zmuszona szukać dodatkowego źródła energii.

 W międzyczasie wschodniopruskie zakłady energetyczne zdołały znacznie rozbudować sieć energetyczną na terenie swojej prowincji. W 1926r. elektrowni okręgowej udało się podciągnąć linię wysokiego napięcia do rozdzielni w Ornecie (Wormditt). Energia pozyskiwana z Pierzchał (Pettelkau), Pieniężna i Ornety mogłaby pokryć zapotrzebowanie powiatu na kilka kolejnych dziesięcioleci, tym bardziej, że w 1926r. zelektryfikowano już wszystkie miejscowości i majątki.

 Na skutek II wojny światowej, która odbiła swoje piętno nie tylko na Prusach Wschodnich, lecz także na wielu innych prowincjach, Okręgowa Elektrownia w Braniewie (Braunsberg) – w 1931r. przekształcona w sp. z o.o. – zakończyła swoją działalność w lutym 1945r.

  O ile mi wiadomo, elektrownia w Pierzchałach (Pettelkau) nie została zniszczona, podobno obecnie wysyła prąd do Elbląga (Elbing).

Górna część elektrowni w Pieniężnie ponoć została całkowicie zniszczona i jak dotąd nie odbudowana przez polskie władze.

Upadek Elektrowni Okręgowej w Braniewie Sp. z o.o. spowodowany II wojną światową jest bez wątpienia godny pożałowania. Nie tylko dlatego, że było to przedsiębiorstwo pozbawione długów, posiadające doskonale rozbudowaną infrastrukturę w nienagannym stanie, to jeszcze jego majątek szacowano na ok. 2500000 marek. Poza tym był to dostawca prądu o najniższych stawkach w całych Niemczech! Gdyby nie ta nieszczęsna wojna, to elektrownia okręgowa mogłaby obecnie sprzedawać prąd po stawkach w wysokości od 6 do 8 fenigów za kilowatogodzinę. Z takimi cenami przedsiębiorstwo z pewnością zostawiłoby konkurencję daleko w tyle.


Przedsięwzięcia zarządu miasta w latach 1908-1945

 Miejskie zakłady gazowe i wodociągowe


Już przed rozpoczęciem I wojny światowej miasto zaczęło wykorzystywać najnowsze osiągnięcia ówczesnej myśli technicznej. W roku 1908 wybudowano miejskie zakłady gazowe i wodociągowe. Wzdłuż ulic poprowadzono przewody gazowe i wodociągowe. Do pomp rozmieszczonych po całym mieście wodę dostarczano dotąd za pośrednictwem drewnianych rur (pni z wydrążonym środkiem). Pompy nie tylko zaopatrywały miasto w wodę, stanowiły także wieczorne miejsce spotkań dla młodych par - nowa inwestycja zrujnowała cześć wspaniałej idylli. Nie wszyscy byli zadowoleni  z nowej inwestycji obejmującej budowę wodociągów, wiercenie nowych studni, budowę wieży ciśnień oraz wyłożenie sieci wodociągowej, składającej się z żeliwnych rur kielichowych. Dotąd bowiem woda była za darmo, a teraz, żeby mieć dostęp do bieżącej wody, należało uiszczać opłaty za jej dostawę i eksploatację instalacji wodnych. Dopiero statut sporządzony przy współpracy radnych i magistratu, a zatwierdzony przez rząd, zobligował każdego właściciela lokalu na terenie miasta do wyrażenia zgody na podłączenie do miejskich wodociągów. Studnie rozmieszczone przy ulicach oraz na niektórych majątkach zostały zasypane. Niekiedy podczas prac ziemnych związanych z rozbudową sieci wodociągowej, znajdowano drewniane rury, którymi niegdyś płynęła woda.

 Podczas gdy wiercona studnia spółdzielni mleczarskiej regularnie przelewała się z powodu nadmiaru wody, miejskie zakłady wodociągowe nie zdołały znaleźć żyły wodnej, która na dłuższy czas zaopatrywałaby miasto w odpowiednią ilość wody. Nawet studnia o głębokości 225m, wywiercona w 1930r. przez firmę Bieske-Königsberg (która wywierciła także wszystkie dotychczasowe studnie), nie na długo zaspokoiła potrzeby miasta. Średnio co pięć lat trzeba było wykonywać nowe odwierty, co mocno obciążało budżet miasta. Aby zapewnić miastu nieprzerwaną dostawę wody, w latach poprzedzających koniec II wojny światowej w 1945r., planowano wykorzystać źródło wody mineralnej w dolinie Wałszy, o którym wiedziano, że od dziesięcioleci wypływa z niezmienną intensywnością. W tym celu planowano budowę przewodu doprowadzającego wodę o długości 3km oraz przepompownię zlokalizowaną w pobliżu źródła. Nie zdążono jednak zrealizować tego ambitnego planu.

 Budowa gazowni oraz sieci doprowadzającej gaz do poszczególnych domostw, początkowo spotykała się ze znacznym sprzeciwem mieszkańców. Jednak szybko uświadomiono sobie, że owa techniczna nowinka niesie wiele udogodnień. Stara lampa naftowa, zastępowana przez lampy gazowe, powoli odchodziła w zapomnienie. Istniały nawet domostwa – początkowo niewiele – w których zaczęto gotować na gazie. Słusznie zauważono, że praca w kuchni zajmuje wówczas o wiele mniej czasu. Piekarniki gazowe wówczas nie były jeszcze znane. Ten wynalazek pojawił się dopiero kilka lat później. Lecz jak każde inne udogodnienie, także instalacja gazowa generowała koszty, które należało pokryć. Dlatego także w tym przypadku koszty związane z budową gazowni, poprowadzeniem rur, naprawą zniszczonej nawierzchni dróg i chodników, oprocentowaniem
 i amortyzacją kapitału zakładowego pokryto z podatków i opłat instalacyjnych, co także regulował specjalny statut.


  Niektóre części miasta już w 1916r. pobierały prąd stały z tartaku wybudowanego przez przedsiębiorstwo Romanus (tartak posiadał elektryczną instalację świetlną) i młyna Schneider. Aby jednak zaopatrzyć całe miasto w prąd, władze miejskie podjęły decyzję o podłączeniu Pieniężna do elektrowni okręgowej. Prąd trójfazowy pozyskiwano z elektrowni miejskiej wybudowanej wraz
 z wodociągami i gazownią. Początkowo prąd dostarczano za pośrednictwem przewodów napowietrznych, zarówno do poszczególnych domostw, jak i do latarni. Niestety magistrat i radni nie zdecydowali się na użycie miedzianych drutów, zamiast aluminiowych, które co prawda były same w sobie tańsze, lecz generowały większe koszty eksploatacyjne ze względu na dużą stratę mocy. Wybrano ofertę firmy AEG na przewody aluminiowe, odrzucając ofertę firmy Siemens A.G. na przewody miedziane. Od 1927r. zaczęto jednak modernizować kolejne odcinki sieci elektrycznej. Prace odbywały się etapami, na ile akurat pozwalał budżet. Nie tylko zamieniano kable aluminiowe na miedziane, lecz także poprowadzono je wzdłuż górnych partii elewacji budynków, likwidując tym samym linie napowietrzne szpecące wygląd miasta. Jeżeli wolą Boga będzie powrót młodego pokolenia do naszego ojczystego miasta, to zapewne podczas odbudowy kable zostaną przeniesione pod ziemię.


Kanalizacja


 Pomimo zaopatrzenia miasta w gaz, bieżącą wodę i prąd, nadal pozostał jeden problem do rozwiązania: wiadra z nieczystościami wystawiane wieczorami przed domy, czekające na to, aż ktoś je wywiezie. Były przyczyną bestialskiego smrodu, który w ciepłe letnie wieczory nie pozwalał mieszkańcom miasta chociażby uchylić okna, nie wspominając już o wietrzeniu mieszkania. Za dnia równie nieznośny był fetor ścieków, które wylewano do rynsztoków – problem pojawiał się głównie
w upalne letnie dni. Na szczęście rynsztoki posiadały dość duży spad i dobrze odprowadzały nieczystości – różnica wysokości pomiędzy górną a dolną częścią miasta wynosiła ok.12-15m. Mieszkańcy byli przyzwyczajeni do wylewania nieczystości jednym mocnym machnięciem wiadra, przez co większość lądowała na chodnikach – nieraz także na ubraniach przechodniów. Rynsztoki
 z kolei odprowadzały wszelkie ścieki do Wałszy, poważnie zatruwając rzekę. Aby rozwiązać ten problem i dać zatrudnienie robotnikom, którzy stracili pracę na skutek szalejącej inflacji oraz ogólnego niedoboru środków finansowych w pierwszych latach po zakończeniu kryzysu gospodarczego, zdecydowano się na budowę kanalizacji. Odbyło się to za kadencji burmistrza Retza; część środków pozyskano z miejskiego funduszu dla bezrobotnych.


 Przed rozpoczęciem realizacji projektu należało jednak zatrudnić eksperta, który działałby
z ramienia zarządu miasta. Załatwianiem spraw w miejskim urzędzie skarbowym zajmował się do tej pory mistrz ślusarski Hermann Hennig, który zatrudniony był w tym celu w magistracie. Okazało się jednak, że nie posiada on technicznej wiedzy, aby móc doradzać w kwestii budowy kanalizacji. Dlatego rozpisano konkurs na posadę technika przy urzędzie miasta. Zadania podjął się technik
z Państwowego Instytutu Budownictwa w Bartoszycach (Bartenstein). Eugen Maecklenburg rozpoczął pracę w dniu 1 września 1926r.

 Niebawem rozpoczęto wstępne prace, mające na celu stworzenie sieci kanalizacyjnej pod całym miastem. W tym kontekście warto nadmienić, że magistrat przejął budynek znajdujący się na prawo od wejścia do ratusza, gdyż zaczęło brakować pomieszczeń służbowych. Na parterze mieścił się zakład fryzjerski Philipp, a na pierwszym i drugim piętrze mieszkanie posterunkowego o nazwisku Freitag. Wnętrze budynku poddano gruntownej reorganizacji. Cały parter zajął posterunek policji, na pierwszym piętrze znalazło się biuro burmistrza oraz biuro inspektora miejskiego, mieszczące się w przedpokoju połączonym z ratuszem. Oba pomieszczenia na drugim piętrze otrzymał miejski urząd budowlany. W ten sposób udało się wygospodarować dodatkowe pomieszczenia, potrzebne urzędowi miasta do sprawnego wypełniania nowych zadań. Bliskość ratusza zapewniała dogodne warunki pracy.

 Owa reorganizacja struktury magistratu pomogła w przygotowaniach, a później także w samej budowie kanalizacji. Jeszcze przed zatrudnieniem miejskiego technika, firmie braci Schewen
z Düsseldorfu zlecono sporządzenie projektu kanalizacji. Wykonał go główny inżynier firmy
o nazwisku von der Heide.

 Jeszcze przed zleceniem prac budowlanych magistrat zlecił firmie Bieske-Königsberg, zajmującej się budową studni, wykonanie na terenie całego miasta odwiertów. Zamierzano sporządzić dokładną mapę przebiegu poszczególnych warstw gleby. Zebrane dane miały pomóc firmie realizującej projekt i zmniejszyć prawdopodobieństwo pojawienia się nieprzyjemnych niespodzianek. Badania ujawniły na terenie miasta dość duże uskoki geologiczne, pomogły także w ustaleniu poziomu wód gruntowych. Oprócz niebieskiej gleby ilastej nagle pojawiały się całe połacie torfu i mokrego piasku. Po ogłoszeniu przetargu na budowę sieci kanalizacyjnej pojawiło się pytanie, czy miasto chce zakupić rury ceramiczne, czy tańsze rury cementowe firmy Windschild & Langelott. Po analizie wykonanych badań podłoża okazało się, że część rur kanalizacyjnych będzie osadzona w glebie torfowej. Niestety kwasy humusowe niszczą cement, dlatego magistrat podjął decyzję o wykorzystaniu droższych rur ceramicznych. Przetarg na wykonanie sieci kanalizacyjnej w Pieniężnie wygrała firma Windschild & Langelott z Królewca (Königsberg), budowę rozpoczęto w 1927r. Pod budowę oczyszczalni ścieków przekazano działkę przy browarze, którą zakupił właściciel młynów Schneider, natomiast sam budynek browaru Anna Matern, wdowa po zamożnym kupcu. Aby poprowadzić ścieki z górnej części miasta do oczyszczalni przy ul. Mickiewicza (Mühlenweg), musiano zbudować specjalny układ łączący oba obiekty zwany syfonem. Nie było innego wyjścia niż poprowadzić go pod Wałszą. Na lewym brzegu rzeki syfon zaczynał się studzienką położoną na terenie ogrodu rodziny Kuhlig (później należał do dr Basmanna), po drugiej stronie rzeki także zakończony był studzienką, która znajdowała się w ogrodzie rolnika Poschmanna mieszkającego przy ul. Mickiewicza (Mühlenweg). W związku z tym, że syfon poprowadzono pod Wałszą, rury kanalizacyjne na całej tej ulicy musiały zostać umieszczone na niebagatelnej głębokości siedmiu metrów. Było to przyczyną poważnych problemów. Wykopy były stale zalewane przez wody gruntowe, dlatego dniami i nocami wypompowywano je przy użyciu kilku pomp motorowych. Wiele odcinków sieci kanalizacyjnej rozłożono na rusztach palowych, gdyż niestabilne torfowe podłoże stwarzało duże niebezpieczeństwo ich uszkodzenia.

 Według statutu opracowanego przez miejski urząd budownictwa, do sieci kanalizacyjnej musiały być podłączone wszystkie działki, ubikacje i zlewy na terenie miasta. Tym samym z dziedzińców znikły składowiska nieczystości, chyba że były własnością zakładów rolniczych. Instalacja klozetów w ciasnych mieszkaniach wąskich domów śródmieścia sprawiało często duże problemy. W większości przypadków konieczna była przebudowa. Jednak przy pomocy miejskiego urzędu budowlanego, także ten problem rozwiązano ku zadowoleniu mieszkańców. We wszystkich restauracjach i hotelach goście mieli do dyspozycji sanitariaty najwyższej klasy. Wielu właścicieli mieszkań zyskało możliwość montażu własnej łazienki. Budowa sieci kanalizacyjnej była dość trudna, nie tylko pod względem technicznym. Lata szalejącej inflacji mocno nadwyrężyły budżet miasta. Pieniądze z funduszu dla bezrobotnych docierały do zatrudnionych pracowników dopiero po rozliczeniu danego etapu budowy. Rozwiązanie tego problemu było największym wyzwaniem dla burmistrza miasta. Przedsięwzięcie skazane byłoby na niepowodzenie, gdyby nie ofiarność miejskich kupców i rzemieślników, którzy użyczali miastu pieniędzy w zamian za weksle.

Prace budowlane zakończono jesienią 1928r. Za odbiór całej instalacji odpowiedzialna była państwowa komisja. Łączny koszt budowy sieci kanalizacyjnej wyniósł 350 000 marek. Pieniężno, liczące wówczas ok. 4500 mieszkańców, zyskało za kadencji burmistrza Retza instalacje techniczne
 i sanitarne, których w owym czasie brakowało w niejednym mieście Prus Wschodnich.


Data dodania 10 kwietnia 2012