W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Dziś jest niedziela 22 grudnia 2024 r. Godzina 04:20 Imieniny Bożeny, Drogomira, Zenona

Dolina Wałsza. Cudowne źródełko. Życie kościelne.

Dolina Wałszy

 Nauczyciel Otto Frank

  Mówiąc o Pieniężnie, myślimy o dolinie rzeki Wałszy. Zamieszkując rozległe równiny, zawsze chętnie odwiedzaliśmy ową piękną i osobliwą dolinę, naszą dolinę.

  Na południe od Pieniężna rozciąga się ze wschodu na zachód pasmo górskie z najwyższym szczytem zwanym Górą Lisek (Fuchsberg; 132 m n.p.m.). Jest to twór z czasów epoki lodowcowej, morena czołowa lodowca. Ten wał spowodował spiętrzenie wód roztopowych, tworząc jezioro rozciągające się aż po Pluty (Plauten). Wzbierająca woda przelała się przez morenę do zbiornika koło dzisiejszych Bornit (Bornitt), kierując się przez koryto Jeziora Taftowo (nazywane również Tafty lub Tauty – niem. Tafter See) na południe. Na przestrzeni wieków woda spływająca z cofającego się lodowca wyżłobiła głęboką dolinę, rozciągającą się na długości 4km od Wojnit (Woynitt) aż do Pieniężna. Dawne młyny – olejarnia, młyn do foluszowania, młyn zbożowy - a ostatnimi czasy także elektrownia wodna, wykorzystując silny prąd wody zapobiegały dalszemu wymywaniu materiału. Most kolejowy rozpinający się nad doliną tworzył wspaniałą bramę do innego świata; most z trzema łukami o wysokości 50m, podpierający się na dwóch filarach (30m wysokości). Co prawda został wysadzony w 1945r., ale ma zostać odbudowany.

 Z mostu otwierał się wspaniały widok na płaską dolinę. Wyraźnie widać, że niegdyś mieściła ona znacznie większe ilości wody. Dolina stopniowo się zwęża i staje się coraz głębsza. Dzieli się na dwa poziomy, co wyraźnie widać. Wyższy poziom tworzy wzgórze Spitzberg, twarda skała opierająca się niszczycielskiemu działaniu wody. Z jej szczytu można było ogarnąć wzrokiem całą dolinę, wraz
z wieżą kościelną na jej końcu. W czasach, gdy spadał poziom wody, rzeka przestawała pogłębiać nurt, poszerzając swoje brzegi. Wówczas powstały starorzecza, występujące tu obecnie w dużej liczbie. Ich niedostępne zakątki dawały schronienie rzadkim gatunkom roślin i zwierząt.

Brzegi doliny podlegają ciągłym zmianom, ze stromych - wzgórze bluszczowe (Efeuhöhe), na płaskie - łąka burmistrzowska (Bürgermeisterwiese). Woda podmywa brzegi doprowadzając do osuwania się ziemi, to z kolei powoduje powstawanie stromych zboczy. Biała Góra (Weißer Berg) wznosi się 60m ponad rzeczne lustro wody. Głazy staczają się na dno doliny, tworząc szumiący potok. Elektrownia „podzieliła” romantyczną krainę. Wraz z nurtem rzeki skalista dolina wrzynała się coraz głębiej w ziemię, tworząc coraz to nowe krajobrazy. Wody opadowe z całej okolicy przesiąkają do warstwy gliny lodowcowej /marglistej gliny zwałowej/ i wychodzą na światło dzienne spływając po ścianach doliny. Najbardziej obfitym źródełkiem jest tzw. cudowne źródełko. Woda wypływająca w tym miejscu zawiera duże ilości siarczku żelaza, przez co ma charakterystyczny zapach siarkowodoru; niegdyś uważano, że pomaga na schorzenia oczu. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że woda ma stałą temperaturę 81/2 stopnia. Oznacza to, że wypływa ona ze znacznej głębokości. Dlatego też, na odcinku pomiędzy źródłem a głębokim zakątkiem, Wałsza nigdy nie zamarza – nie pokryła się lodem nawet zimą 1929r. – stając się ostoją dla wielu ptaków wodnych. Nic więc dziwnego, że o owym źródełku krąży wiele legend: mała kapliczka, pielęgnowana przez troskliwe dłonie, dobrze komponuje się z okolicznym krajobrazem.

 Przez dolinę prowadzi tylko jedna droga, od wzgórza Spitzberg, aż do „długiej drogi” („Langer Weg”). Dlatego uchowały się tu liczne gatunki rzadkich roślin i zwierząt. Niewielu tubylców znało jedyne trzy miejsca, w których jeszcze rosły orchidee. W klarownej wodzie o szybkim nurcie dobrze czuły się pstrągi, a w „cichym zakątku” chętnie polowały czaple i bociany czarne; rwący potok z pieniącą się wodą przyciągał pluszcze i pliszki górskie, zimorodki – „latające klejnoty” – chętnie wiły gniazda pomiędzy korzeniami zwisającymi ze stromych zboczy. Naliczyłem 86 ptaków wysiadujących jaja i 213 przelotnych gości. Zimą można było podążać śladami pozostawianymi na śniegu i lodzie przez wydry.

 Owa trudno dostępna dzicz dawniej służyła ludziom za schronienie, szczególnie w czasach wojny. Z rysunków podporucznika Giese (1820) dowiadujemy się o trzech fortecach; wyraźnie zachowana pozostała tylko jedna przy wyjściu z doliny od strony Wojnit (Woynitt), omylnie zwana „szwedzkim szańcem”. W tym miejscu poprzeczny wał domyka wystającą część góry. Dawny mur obronny rozpoznano po resztkach zwęglonego drewna. Możliwe, że jeszcze nie tak dawno temu korzystano z pieców do wypalania wapna zlokalizowanych w górnym krańcu doliny.

  Szczególnie latem, w niedziele i dni świąteczne, dolinę Wałszy odwiedzali wycieczkowicze
 z Królewca (Königsberg), Braniewa (Braunsberg) i okolicznych miast, szukający zasłużonego spokoju i odpoczynku. Pieniężnianin omijał w takie dni zatłoczone szlaki, wędrowano daleko za cudowne źródło, aby umknąć temu rozgardiaszowi. Szlak prowadzący przez cudowną dolinę równie chętnie przemierzano rowerem lub wozem, aby dotrzeć do Jeziora Taftowo (Tafter See). Co prawda, trzeba było pokonać kilka piaszczystych górek, lecz wspaniały widok na zielono-niebieską wodę jeziora wynagradzał wszelkie trudy!

 W ciągu tygodnia dolina należała do młodzieży. Nie brakowało tam miejsc do zabawy. Dziewczynki przesiadywały na zacienionych ławeczkach oddając się robótkom ręcznym.  

Chłopcy z kolei bawili się w „zbójów i żołnierzy” i urządzali w wąskich wąwozach swoje fortece. Bocianie gniazdo przy wejściu do doliny, kamienista Wałsza z rwącą wodą, przypominającą miejscami górski potok i wzgórze Scherbelberg, w okolicy którego znaleziono niejedną zabawkę, oto było ich królestwo, nieraz zaciekle bronione od strony wzgórza Stadtberg /niegdyś przy dzisiejszej ul. Zamkowej/, ulicy Mauerstraße /nieistniejąca już ulica przebiegająca wzdłuż murów obronnych, rynek/ lub ul. Orneckiej (Wormditter Straße).

  Zimą dolina Wałszy przeżywała magiczną przemianę: Gałęzie jodeł uginały się pod grubą warstwą śniegu, mroźny błękit nieba zawisał nad połyskującym krajobrazem, a ciepłe promienie słońca opadały na tych, którzy zjeżdżali na sankach w głąb doliny; nieważne na czym się zjeżdżało, za każdy razem sprawiało to ogromną przyjemność, trzeba było jedynie uważać, aby nie zjechać zbyt daleko i nie wpaść do rzeki, która na obszarze doliny nie zamarzała z powodu silnego nurtu.

 Tablica przy wejściu do doliny informująca o jej powstaniu, płaskorzeźba przy domu zdrojowym, będąca modelem fortecy, służącej niegdyś tubylcom za schronienie oraz kunsztowne drogowskazy, były dobrymi przewodnikami po dolinie. (Źródło: gazeta „Ostpreußenblatt” 9/1953.)



„Der Heilbrunn”

Cudowne źródełko

 Legenda Theodora Bornowskiego (1829-1892)


[wolne tłumaczenie z języka niemieckiego]


Kto przemierzył Warmię,

Słyszał tysiące cudownych historii,

Wszystkie o źródełku,

Płynącym pod ziemią koło Pieniężna.


Ślepcom otwiera oczy,

Niemym rozwiązuje język,

Pozbawieni słuchu nagle go odzyskują,

Gdy się napiją źródlanej wody.


Przez zielone góry otoczony,

Szary klasztor też tam stoi,

Pobożnych dusz pobożna pokuta.


Bogu poświęcone kobiety

W modlitwie szukały nieba,

Od wczesnego ranka, aż po wieczór

Wiernie w służbie Pana.


Z wysokiej wieży słychać dzwoneczek.

Cicho i pobożnie wzywa na mszę.

Do kościółka idą panny,

Przyklękają przed ołtarzem.


Aż tu nagle wredna zgraja

Z hukiem wpada do kaplicy;

Źle im patrzy z oczu,

Mowa ich bluźniercza.


Szybko dziewice schwytano,

Delikatne ciałka związano.

Rozpaczliwy krzyk o pomoc

Odbija się od sklepienia:


Boże, Tobie się poświęciłyśmy,

Ach, zlituj się nad nami!

Nie liczymy na ludzką pomoc,

Lecz wielkie są twe cuda!


I niebo jest łaskawe:

Płomienny błysk zstępuje z niebios,

Klasztor głęboko pod ziemią grzebiąc,

To nad nim właśnie bije źródełko.


Kto pełen dobrej wiary

Weźmie łyk źródlanej wody,

Zobaczy klasztor z dawnych czasów

Kłaniający się spod wody;


Usłyszy jęczące panny:

Boże, zlituj się nad nami!

I niebo jest łaskawe,

Lecząc go cudem najprawdziwszym.


Tekst w oryginale:

 

Der Heilbrunn

Wer durchs Ermland ist gewandert,
Der vernahm wohl tausend Wunder,
Tausend Wunder von dem Heilquell,
Der bei Mehlsack fließt im Grunde.


Blinden öffnet er die Augen,
Stummen löset er die Zunge,

Taube können wieder hören,
Wenn sie trinken aus dem Brunnen.


Rings von Bergen grün umschlungen,


Dort ein graues Nonnenkloster,

Frommer Seelen fromme Buße.


Gottgeweihte, werte Frauen

Betend drinn den Himmel suchten,

Früh vom Morgen bis zum Abend

Treu im Dienst des Herren stunden.


Von dem Turme tönt das Glöcklein,

Leis und fromm zur Mette rufend.

Zur Kapelle gehen die Jungfraun,

Knien as des Altars Stufen.


Plötzlich eine freche Rotte

Bricht herein mit wildem Sturme:

Bosheit schaut aus ihren Augen,

Frevel spricht aus ihrem Munde.


Schnell ergriffen sind die Jungfraun,

Zarte Glieder sind gebunden.

Wimmernd bricht an des Gewölbes

Decke sich ihr Hilferufen:


Gott, dem wir uns angelobten,

ach, erbarme du dich unser !

Menschenhilfe ist uns ferne,

aber groß sind deine Wunder !


Und der Himmel hat Erbarmen,

Flammend fährt ein blitz herunter,

in die Erde sinkt das Kloster,

Und darüber fließt der Brunnen.


Wer mit glaubensvollem Sinne

Aus dem Brunnen hat getrunken,

Sieht das Kloster grauer Tage

Winken tief im Wasser unten;

Hört die Jungfraun, wie sie flehen:

Ach, erbarme du dich unser !

Und der Himmel hat Erbarmen,

Und der heilt ihn durch ein Wunder.




Życie kościelne


Katolicka parafia w Pieniężnie


Arcykapłan Mattern

  Katolicka parafia Pieniężna liczyła ponad 5000 dusz, mieszkających w samym mieście oraz okolicznych wsiach: Wojnity (Woynitt), Kajnity (Heistern), Żugienie (Sugnienen), Wyrębiska (Lichtwalde), Borowiec (Borrwalde) i Cieszęta (Sonnenfeld). W niedzielne przedpołudnia ponad 3000 wiernych chrześcijan brało udział we mszy świętej. Do tego należy doliczyć wiernych z kościoła
św. Wojciecha i szpitalnej kaplicy.

  Pierwszy duszpasterz parafii nosił tytuł arcykapłana. Był dziekanem dziekanii Pieniężno, która zasięgiem obejmował sąsiednie parafie Łajsy (Layß), Radziejewo (Sonnwalde), Pluty (Plauten), Lechowo (Lichtenau), Długobór (Langwalde), Piotrowiec (Peterswalde), Henrykowo (Heinrikau) oraz parafię diasporalną w Cyntach (Zinten, obecnie Kornewo w Obwodzie Kaliningradzkim)

  W  Pieniężnie istniały tylko dwa katolickie kościoły: kościół parafialny oraz kościół św. Jakuba. Wspomniane wsie nie posiadały kościołów ani kapliczek, w których można by odprawić nabożeństwo. Jedynie w kaplicy szpitalnej regularnie odbywała się msza święta.

Przy drodze do Kajnit (Heistern) znajdował się dom misyjny Zgromadzenia Słowa Bożego (Werbistów) z dużym kościołem. Po I wojnie światowej wybudował go P. Marquardt.

Stary kościół parafialny został wyburzony. Zachowano jedynie kilka najstarszych fragmentów oraz wieżę (nieznacznie ją wydłużono – do 80m wysokości licząc od poziomu ziemi). Kościół odbudowano w 1895r. nadając mu nowogotycki styl. Nawet jeżeli nowogotyckie budowle nie są obecnie zbytnio cenione, to trzeba przyznać, że budowniczy Bohnen (lub Bohlen) okazał się prawdziwym mistrzem tego stylu. Aby kościół mógł pomieścić większą ilość wiernych, konstruktor zaplanował aż pięć naw i skierował kościół na północ (podobno w całej diecezji nie było kościoła z większą ilością miejsc siedzących – ponad 1000), a nie na wschód, jak czyniono to dotychczas. Świątynia była szersza niż dłuższa. Po remoncie wykonanym ok. 1937r. na skutek śmiałej inicjatywy arcykapłana Hoppe oraz wykonaniu wspaniałych malowideł przez artystę Johanna Ollescha, stała się prawdziwą atrakcją; także dla obcych, którzy powracając ze spaceru po dolinie Wałszy, chętnie zachodzili do kościoła, oglądając go ze zdumieniem na twarzy. Widok z chóru (gdzie stały organy) na ołtarz lub prosto, wzdłuż sklepienia, był ucztą dla oka.

Arcykapłan Hoppe przebudował także główny ołtarz – poświęcił go biskup Kaller w 1938r. Stary ołtarz został przesunięty na bok. Jest to ołtarz Serca Jezusowego, na budowę którego beneficjant Holzmann podarował swego czasu 10 000 marek. Za najpiękniejszy ołtarz zapewne można uznać ołtarz Najświętszej Marii Panny, który wcześniej znajdował się w „Kaplicy Maryjnej”. Poza tym kościół posiadał jeszcze cztery inne ołtarze, z których dwa musiano zdemontować. Kaplica w dalszym ciągu nazywana „Maryjną” otrzymała nowy ołtarz, a raczej sam stół oraz wspaniały obraz przedstawiający Chrzest Chrystusa, namalowany przez Johanna Ollescha. Naprzeciwko tego obrazu zawieszono piękne osiemnastowieczne malowidło przedstawiające Maryję. Nad ołtarzem głównym o nowoczesnym charakterze, wisi wspaniały obraz Johanna Ollescha przedstawiający Chrystusa-Króla. Katedra także została kunsztownie odrestaurowana – ozdobiono ją malowidłami odwzorowującymi twarze apostołów. Za plecami kaznodziei znajduje się kolejny obraz Johanna Ollescha, tym razem przedstawiający Dobrego Pasterza. Zyskał on niewątpliwą sławę wśród społeczeństwa, jego reprodukcje zawisły w niejednym domu.

  Wybudowanie kościoła w stanie surowym w 1895r. kosztowało 250 000 marek. Wyposażenie wnętrza miało podobną wartość. Spośród dzwonów kościoła wyróżniał się jeden, który pochodził
z 1614r. i ważył 1250kg. Obecnie wisi on w kościele św. Herberta w Kolonii (Köln), dzielnica Deutz (niem. Köln-Deutz, St. Heribert). Zimą kościół ogrzewano.

  Pieniężniane z reguły udawali się na pielgrzymki do Chwalęcina (Stegmannsdorf) i Krosna Odrzańskiego (Crossen). Były to pielgrzymki organizowane przez miasto, dlatego też do 1939r. wszelkie koszty pokrywano z kasy miejskiej, także ofiary na rzecz kościoła św. Jakuba, którego duchowni nie szczędzili miastu pomocy, szczególnie podczas epidemii cholery i po pożarach pustoszących miasto 100 lat temu. Wsie składały własne ofiary.

 Do majątku arcykapłana należało 320 mórg ziemi, rozciągających się na południe w stronę Cieszęt (Sonnenfeld). Na południowym krańcu majątku znajdowały się należące do niego budynki gospodarcze. Kawałek majątku znajdował się pomiędzy Pakoszami (Packhausen) a ul. Kościuszki (Heisterer Weg).

 Od razu bok kościoła św. Jakuba znajdował się cmentarz św. Jakuba. Sam kościół poświęcono w 1700r. Cmentarz Najświętszej Marii Panny umiejscowiony był po lewej stronie szosy do Pakosz (Packhausen).

  W wykonywaniu obowiązków duszpasterskich arcykapłanowi z reguły pomagało dwóch kapłanów. Najbardziej lubianą postacią wśród kapłanów działających na terenie Pieniężna był beneficjant Holzmann, który zawitał do duchownego życia miasta w latach pięćdziesiątych poprzedniego wieku. Zmarł w 1915r., jednak przez ok. 60 lat udzielał mieszkańcom Pieniężna chrztu – w tym także ostatniemu arcykapłanowi (mnie) -, prowadził ich przez życie, a wielu także pochował. On wraz z burmistrzem Kinderem tworzyli wówczas Pieniężno.

Na ul. Orneckiej mieścił się szpital dla starszych ludzi należący do parafii.

  Kościelna wspólnota Pieniężna prowadziła dość ożywioną działalność. Istniały m.in. bractwo propagujące roraty (tzw. rorantyści), III. Zakon (św. Franciszka), Kongregacja Mariańska, Stowarzyszenie Kolpinga, itd. Niestety wszystkie zostały zdelegalizowane w 1937r. Rorantyści założyli swe bractwo już w 1624r. W adwencie jego członkowie każdego ranka uczestniczyli
w roratach i śpiewali modlitewne pieśni, pomagali także przy pogrzebach.

 W roku 1935 (lub 1936) został aresztowany arcykapłan Hoppe, a latem 1937r., 6 katolików – powodem aresztowania był proces szkolny toczący się w Pieniężnie.

Pieniężnianie nie zapomną także aresztowań kapłanów Neumanna i Roscha (ok. 1940r. lub 1941r.).


Ewangelicka parafia w Pieniężnie


Pastor Egon Stritzel

   W latach 1772-1817 ewangelicką parafią w Pieniężnie opiekowali się duchowni z Żelaznej Góry (Eisenberg) i Wyszkowa (Hohenfürst) (obie miejscowości w powiecie Święta Siekierka/Keis Heiligenbeil). Nabożeństwa odprawiano w dużej sali ratusza w Pieniężnie. Jeszcze za naszych czasów przypominały o tym sakralne okna oraz mały dzwon nad salą ratuszową. Ponieważ sala została oddana parafii ewangelickiej na wieczyste użytkowanie przez Fryderyka Wilhelma III., miasto musiało płacić czynsz za jej użytkowanie. Nie wiadomo mi, kiedy zaprzestano płacenia owego czynszu. Wydaje mi się jednak, że owa sala była własnością naszego kościoła aż do II wojny światowej. 

   W 1817r. nasza parafia otrzymała własnego pastora. Był nim pastor Krieger. Najprawdopodobniej już w tym okresie, podobnie jak dzisiaj, do naszej parafii oprócz miasta Pieniężna należało 59 wsi. Wschodnią granicę stanowiły wsie: Babiak (Frauendorf), Drwęca (Drewenz), Stabunity (Stabunken) i Kłusity Wielkie (Gr.-Klaussitten), wszystkie położone w powiecie Lidzbark Warmiński (niem. Kreis Heilsberg). Granica pomiędzy naszym powiatem, a powiatem bartoszyckim, Pruską Iławą (Preußisch Eylau, obecnie Bagrationowsk w Obwodzie Kaliningradzkim) i Świętą Siekierką (Heiligenbeil, obecnie Mamonowo w obwodzie Kaliningradzkim), stanowiła także północną granicę naszej parafii. Na zachodzie granica przechodziła obok wsi Płoskinia (Plaßwich) i sięgała aż do Pasłęki (Passarge). Na południu graniczyliśmy z ewangelicką parafią w Ornecie (Wormditt), pomiędzy Henrykowem (Heinrikau) (włącznie) a Mingajnami (Migehnen). Nasza parafia tworzyła więc prostokąt o długości 40km i szerokości 15km. Bezpośrednio po założeniu nasza parafia obejmowała dość mały obszar (zaledwie 12 mórg), a jej członkowie nie byli zbyt liczni, tak więc dochody jej duszpasterzy były odpowiednio niskie. Pierwsi pastorzy dość szybko rezygnowali z posady. Ich nazwiska wyleciały mi z pamięci. Na myśl przychodzi mi tylko jeden, który w drugiej połowie XIX w. przez ponad 35 lat przewodził naszej parafii jako pastor (przez cały ten czas pozostawał kawalerem).

 Już Fryderyk Wilhelm III snuł plany budowy kościoła dla naszej parafii. Wydaje mi się, że sam Schinkel, znany pruski budowniczy, sporządził projekt naszego kościoła. Pod budowę zakupiono działkę w północnej części rynku. Właśnie tutaj w latach trzydziestych XIX w. miał powstać nasz kościół. Śmierć Fryderyka Wilhelma III niestety wydłużyła realizację projektu. Plebania, dom dla wiernych oraz kościół powstały dopiero za rządów Fryderyka Wilhelma IV. Plebania i zapewne także wybudowany w podobnym stylu dom dla wiernych, zostały zbudowane w 1844r. na fundamentach domów, które niegdyś spłonęły.

 W roku 1851 ukończono świątynię, której budowę od tak dawna planowano. Była to budowla z czerwonej cegły, wzorująca się na zakonnym gotyku. Wieża o wysokości 28m stała bezpośrednio przy nawie kościelnej. Kościół posiadał organy (odrestaurowane w 1933), dębowe siedziska oraz ambonę wyrzeźbioną z dębowego pnia, nowoczesne centralne ogrzewanie powietrzem obiegowym (zamontowane na przełomie 1933/34), jak i bogato zdobione drzwi – wejściowe i drzwi do zakrystii.

W wieży zawieszono dwa dzwony z brązu. Większy dzwon musiano w 1943r. zdemontować
 i przekazać wojsku. Nie wiem jednak, czy rzeczywiście został on przetopiony, czy też zalegał długi czas w niewiadomym miejscu, jak wiele innych dzwonów i obecnie zwołuje wiernych innej parafii na nabożeństwo.

 Nasz cmentarz położony był na wzgórzu o wyjątkowo gliniastej glebie. Szło się do niego wzdłuż ul. Orneckiej, gdzie mijało się m.in. ubojnię, nie o każdej porze roku ten spacer sprawiał przyjemność. Sam cmentarz był za to prawdziwym klejnotem.

 O ile nie zawiedzie mnie moja pamięć, to pragnę w tym miejscu wymienić ostatnich duszpasterzy naszego kościoła. Przed I wojną światową, do ok. 1912r., duszpasterzem naszej parafii był przez okres ośmiu lat pastor licencjat Erich Braun, syn superintendenta i kierownika augsburskich instytutów. Jego następcą został pastor Elmenthaler, który zmarł krótko po zakończeniu I wojny światowej – został pochowany na naszym cmentarzu. Po nim do Pieniężna przybył Hans Lokies jako pastor, obecnie dyrektor Stowarzyszenia Misyjnego im. Goßnera w Berlinie /niem. Goßnersche Missionsgesellschaft/. Pozostał u nas do połowy lat dwudziestych. Jego następcą został pastor Günther. To za jego kadencji wykonano gruntowną renowację organów, zamontowano ogrzewanie, wybudowano ewangelicką szkołę podstawową oraz przekształcono stary pokój klasowy w salę parafialną oraz salę konfirmacyjną. Opuścił on Pieniężno w 1933r., obejmując stanowisko pastora
w Biskupcu (Bischofsburg). Jego następcą w czasach zwalczania instytucji kościelnych został pastor Papendorf, w Pieniężnie przebywał jednak zaledwie dwa i pół roku. Do 1939r. stanowisko pastora naszej parafii pozostało nieobsadzone. W tym czasie obowiązki pastora parafialnego pełnił pomocniczy kaznodzieja Franz Schröder. Dopiero w 1939r. wakat został obsadzony przez Egona Stritzel, był on zarazem ostatnim pastorem parafii w Pieniężnie.

 Według ostatniego spisu (prawdopodobnie z 1939r.) parafia liczyła ok. 820 członków

w 60 miejscowościach. Z nich ok. 400 mieszkało w Pieniężnie, pozostała część w 59 wsiach.

   Nadeszła wojna lat 1939-1945, a wraz z nią tymczasowy koniec naszej ewangelickiej parafii. Ostatnie nabożeństwo odbyło się 21 stycznia. Potem zalała nas fala uciekinierów z południa prowincji. Sale, mieszkania, szkoły i kościoły zapełniono uciekinierami i żołnierzami. Rankiem 27 stycznia spadły pierwsze bomby, za cel posłużył rynek w Pieniężnie. Wskutek nalotu zginęło prawie czterdzieści osób. Budynki wokół rynku zostały uszkodzone. Także plebania pozostała bez okien. Na domiar złego nadeszła wyjątkowo sroga zima.

  W 1942r. przejąłem parafię Dębowiec (Eichholz) w powiecie Święta Siekierka oraz na pewien czas parafię Rogiedle (Regerteln) koło Dobrego Miasta (Guttstadt). We wrześniu 1943r. przekazano mi także parafię Orneta. Ponieważ plebania została tymczasowo zajęta, a miasto pękało w szwach, przeniosłem się popołudniem 27 stycznia do Dębowca. Stąd codziennie dojeżdżałem saniami do Pieniężna, aż do 4 lutego. Potem podróże szosą stały się za dnia zbyt niebezpieczne. W połowie lutego Rosjanie zajęli Pieniężno i tym samym parafia ewangelicka przestała istnieć.



Dom Misyjny św. Wojciecha


Ojciec rektor Marquardt


 Gdy dawniej wędrując po dolinie Wałszy wspinaliśmy się na wzgórze Liedertafelhöhe, pozdrawiał nas w oddali wspaniały budynek Domu Misyjnego św. Wojciecha wraz z przynależnym do niego kościołem. Ojciec rektor Marquardt zapozna nas w poniższym tekście z budową i historią owego domu misyjnego.

 Już w 1907r. starszyzna Zgromadzenia Słowa Bożego nosiła się z zamiarem, założenia placówki na terenie Warmii, która darowała społeczeństwu już niejedno powołanie. Zgodnie z ówczesnymi przepisami prawnymi, męskie zakony potrzebowały na to pozwolenia. Z posiadanych informacji wynikało, iż z reguły nie wydawano takowych na terenie Prus Wschodnich. Dlatego też zaniechano starań. Dopiero podczas I wojny światowej, gdy owe prawo padło, zdecydowano się podjąć kolejną próbę. Sukces osiągnięto dopiero po zakończeniu wojny.

 W dniu 1 marca 1920r. pierwsi członkowie zgromadzenia, Ojciec i Brat (Warmiacy), wprowadzili się do położonego koło Pieniężna gospodarstwa chłopskiego nabytego przez małżeństwo Krüger. Narodziła się Misja św. Wojciecha – tak bowiem nazwano nowy nabytek na cześć wielkiego misjonarza regionów wschodnich. Drugi Ojciec oraz trzej kolejni Bracia wkrótce zasilili szeregi wspólnoty klasztornej. 12 marca w jednym z pokoi budynku mieszkalnego poświęcono małą kapliczkę. Eucharystyczny Zbawiciel przybył jako zwierzchnik, przyjaciel i pomocnik.

 Wkrótce zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób można by wypełniać przeznaczenie placówki, czyli szkolenie braci i uczniów misyjnych. W przejętym budynku mieszkalnym nie było warunków do prowadzenia szkoły. Zdano sobie sprawę, że konieczna będzie budowa nowego. Plany sporządzone przez werbistę P. Beckera zyskały aprobatę władz. Pomimo wielu przeciwności – wojna została przegrana, życie utrudniała szalejąca inflacja – pod koniec kwietnia 1921r. rozpoczęto budowę. Przyjazne nastawienie lokalnych władz oraz wsparcie katolickiej części warmińskiego społeczeństwa pomogły w przezwyciężeniu wszystkich trudności. Chłopi z okolicznych wsi dobrowolnie udostępnili wozy, podarowali wraz z chłopami z dalszych regionów drewno pod budowę oraz inne niezbędne materiały. Brat misjonarz – brat Alexander – kierował budową jako podmajstrzy. Pięciu innych braci przejęło rolę murarzy. Brat Jovinian kierował pracami ciesielskimi. Tak oto rosła budowla, na przekór wszelkim przeciwnościom. Jeszcze przed nadejściem zimy zdołano wykończyć dach.   

Wkrótce po ukończeniu budowy synowie zacnych warmińskich rodzin prosili o przyjęcie do przyszłej szkoły misyjnej. Aby nie tracić czasu, 15 maja 1922r., jeszcze w starym budynku mieszkalnym, rozpoczęło naukę 20 chłopców podzielonych na dwie klasy. Prace budowlane prowadzone równolegle postępowały dość żwawo, dzięki czemu wielebny biskup dr Augustin Bludau już w październiku 1922r. mógł poświęcić nowe budynki. Wspólnota klasztorna i szkoła otrzymały tym samym miejsce niezbędne do dalszego prowadzenia swojej działalności. Wkrótce okazało się jednak, że nowy budynek nie zaspokaja w pełni potrzeb wspólnoty, nowych zgłoszeń było więcej niż oczekiwano. Nastała konieczność dalszej rozbudowy. Prace rozpoczęto wiosną 1924r., a zakończono jesienią następnego roku. Stworzono m.in. duże sale na potrzeby szkoły i internatu. Misja dysponowała odtąd także dużą kaplicą, dzięki czemu na nabożeństwa mogła przychodzić większa ilość osób z Kajnit (Heistern) i okolicy.

  Pomimo rozbudowy w dalszym ciągu było za mało pomieszczeń, aby móc utworzyć więcej klas i przyjąć wszystkie zgłaszające się osoby. Powiększenie budynku znów stało się konieczne. W 1927r. rozpoczęto trzecią, a zarazem ostatnią, rozbudowę szkoły i internatu. Nowe pomieszczenia zostały oddane rok później.

 Nadal brakowało jednak właściwego centrum wspólnoty klasztornej i szkoły misyjnej, czyli godnej świątyni. Budowę kościoła rozpoczęto w 1930r., zmagano się jednak z wieloma nieprzewidzianymi problemami natury technicznej. Dzięki Bożej opatrzności oraz wsparciu ze strony kleru i społeczeństwa zdołano je jednak przezwyciężyć. Niezapomniany biskup Maximilian Kaller poświęcił nowo wybudowany kościół w październiku 1931r. Radość była wielka, podobnie jak wdzięczność Bogu za to, że Misja św. Wojciecha w końcu wyglądała reprezentacyjnie. Dziękowano również za to, że podczas robót budowlanych nie wydarzyło się żadne poważne nieszczęście. Podziękowania należały się kościelnej władzy, wielebnemu klerowi oraz wszystkim mieszkańcom Warmii, którzy wspierali przedsięwzięcie.

  Cele i zadania kompleksu wynikały z jego nazwy, którą otrzymał: Dom Misyjny św. Wojciecha. Podobnie jak św. Wojciech, mieszkańcy tego domu chcieli i musieli pomagać
w spełnianiu woli Bożej: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Ojca
i Syna, i Ducha Świętego”. Wszyscy czuli się zobowiązani wykonać to zadanie: Ojcowie, Bracia
 i uczniowie misyjni. Wola Boga sprawiła, że napływ powołań, Braci i uczniów, w dalszym ciągu trwał. Podobnie jak ofiarność i przychylność władzy kościelnej, wielebnego kleru oraz społeczeństwa warmińskiego.

   Humanistyczną część szkoły przyłączono do państwowego gimnazjum, jednak na terenie misji nadal funkcjonowało sześć klas gimnazjalnych. Dwie ostatnie klasy uczniowie kończyli w Domu Misyjnym Krzyża Świętego na Śląsku; tam także zdawali maturę. Pierwszych czterech uczniów wysłano tam w okresie świąt Wielkanocnych 1927r. Z każdym kolejnym rokiem ich liczba stale rosła. Pamiętajmy, że w maju 1922r. zaczynano od zaledwie dwudziestu uczniów w dwóch klasach.
Z czasem ich liczba wzrosła do 240.  


Misja św. Wojciecha przyjmowała nie tylko uczniów, kształcono tu także kandydatów na braci misjonarzy. Pokazywano im, jak wygląda życie w zakonie i w jaki sposób należy wykonywać obowiązki misjonarza. Do szkoły przybywali także młodzi mężczyźni z wykształceniem zawodowym. Co młodsi z ich grona trafiali do misyjnych warsztatów, gdzie szkoleni byli przez fachowców wyłanianych spośród szeregów bractwa.

 Przedsięwzięcie kierowane łaską Bożą i przekazujące mieszkańcom Warmii udzielone mu błogosławieństwo, niespodziewanie stanęło w obliczu katastrofy, jakim był dla niemieckiego społeczeństwa narodowy socjalizm. Jeszcze po roku 1933 szkoła misyjna działała bez ograniczeń. Jednak katolicka szkoła kształcąca ponad 200 uczniów, najwyraźniej musiała być dla władz całkowicie pozbawionych wiary przysłowiową solą w oku. Rok 1936 przyniósł poważne problemy
i liczne szykany. Coraz częściej kontrolowano lekcje i stawiano niczym nieuzasadnione żądania. Jednak na tym nie koniec. Zarówno braci misjonarzy, jak i uczniów świadomie oczerniano, oskarżano ich o najgorsze rzeczy. Taki stan rzeczy trwał do maja 1937r. Pewnego słonecznego ranka, o godzinie piątej, pod budynek misji podjechały trzy samochody oraz jeden autobus z gestapowcami. Obstawiono wszystkie wyjścia z budynku, po czym rozpoczęto upokarzające i niczym nieuzasadnione przesłuchania. Gestapo pilnowało korytarzy w całym domu, aby nikt nie opuścił pomieszczenia, w którym został zamknięty. Przesłuchania i kontrole trwały do godziny dziesiątej. Po ich zakończeniu dowodzący z wyraźną niechęcią przekazał zwierzchnikowi misji, iż nie znaleziono żadnych obciążających materiałów. Od tego dnia szkołę i misję szykanowano z coraz większą zaciekłością, aż do Wielkanocy 1938r., gdy z brutalną przemocą zamknięto obie placówki. Nie znaleziono racjonalnych powodów, które tłumaczyłyby zamknięcie misji, dlatego ostatecznie wykorzystano argument siły. Na Wielkanoc drzwi szkoły zamknięto, a uczniów odesłano do domów. Doprawdy gorzki koniec!

  Pozostali Ojcowie i Bracia w dalszym ciągu prowadzili przyjęty tryb życia. Ojcowie, po dokonaniu swej powinności, przenieśli się do innych placówek zgromadzenia lub rozeszli się po Warmii, wspierając misję duszpasterską. Większość pomieszczeń misji wynajęto na potrzeby państwowej placówki szkolącej nauczycieli. Ojcom i braciom misjonarzom pozostał jedynie kościół
 z przynależnymi pomieszczeniami. Całkiem nowa sytuacja zaistniała w sierpniu 1941r., gdy wywłaszczono dom misyjny, wraz z przynależną ziemią i całym inwentarzem. Ojcowie i Bracia zostali zmuszeni do opuszczenia swego domu w przeciągu zaledwie kilku godzin. Pozwolono im zabrać jedynie rzeczy osobiste. Niektórzy Bracia znaleźli schronienie w innych domach misyjnych, jednak znaczna część została zmuszona do pracy na roli. Ojcowie pozostali na terenie Warmii, aby wspierać tutejsze duszpasterstwo. Władze starały się dostosować przejęty budynek misji do świeckich wyobrażeń. Usunięto m.in. figurkę św. Wojciecha zdobiącą bramę wejściową. Podobnie uczyniono z kunsztownie zdobionym ołtarzem kościoła, który został wykonany przez werbistę P. Büttgensa. Wspaniałą świątynię przekształcono w aulę. Jak obraz bożyszcza ustawiono popiersie tzw. Führera przed dawnym ołtarzem. Odtąd na świętej ziemi rozbrzmiewały grubiańskie pieśni i okrzyki powitalne.

Trzeciego dnia Zielonych Świątek w północnej części rynku ustawili się członkowie bractwa kurkowego. Burmistrz wychodzi z ratusza i pozdrawia członków bractwa oraz królów kurkowych, którzy ustawili się po prawej stronie.

Po całkowitym załamaniu się rządów Hitlera i zajęciu wschodniopruskich terenów przez Polaków, do misji św. Wojciecha wprowadzili się polscy bracia Zgromadzenia Słowa Bożego. Na szczęście sama konstrukcja budynku nie ucierpiała na skutek działań wojennych, aczkolwiek nie brakowało szkód. Według wiadomości, które docierają do nas ostatnimi czasy, przebywa w nim obecnie 23 ojców, 105 teologów i 16 braci misjonarzy. Nasze serca się radują na wieść, że misja znów może służyć swemu przeznaczeniu. Módlmy się za to, żeby misja w zjednoczonych Niemczech została znów udostępniona swoim dawnym mieszkańcom i rodakom.

 Na koniec podsumujmy sukcesy, jakie misja odniosła w krótkim czasie swojego istnienia pomiędzy rokiem 1920 (szkołę otworzono w 1922r.), a rokiem 1938, gdy w święto Wielkanocy ostatecznie zamknięto jej szkołę:

Spośród warmińskiego społeczeństwa wyszkolono 50 kapłanów działających w Zgromadzeniu Słowa Bożego, 32 uczniów wybrało stan Brata misjonarza. 12 teologów zostało zabitych lub zaginęło. Wielu owych kapłanów i Braci pełni posługę misjonarską na rzecz kościoła świętego. 20 byłych uczniów zostało kapłanami w rodzimej diecezji lub wstąpiło do innego zakonu. Sam Bóg wie, co jeszcze zostało osiągnięte dzięki wykonanej pracy duszpasterskiej, zarówno w społecznych misjach, jak i w wyniku praktyk religijnych, dni poświęcanych kontemplacji oraz pomocy bliźnim.

 Z uczuciem wdzięczności wspominamy wszystkich, którzy wspierali Dom Misyjny św. Wojciecha i uważali się za przyjaciół jego mieszkańców. Myślami wędrujemy przede wszystkim do Pana i Pani Krüger, którzy w tak bezinteresownym akcie podarowali Misji św. Wojciecha nowy dom, w przenośnym i dosłownym tego słowa znaczeniu. Bóg, nasz Pan, niech im oraz wszystkim innym darczyńcom bogato to wynagrodzi.



Data dodania 06 kwietnia 2012