W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Dziś jest niedziela 22 grudnia 2024 r. Godzina 08:50 Imieniny Bożeny, Drogomira, Zenona

Pierwsze dwa stulecia. Prawo miejskie Mehlsack z 1653r.

Pierwsze dwa stulecia

 Tajny radca prof. dr Wiktor Röhrich /Victor Röhrich/


 Dr Hans Schmauch uprzejmie udostępnił nam wyciągi z pracy prof. dr Wiktora Röhricha  pt. „Historia metropolii warmińskiej” /„Geschichte des Fürstbistums Ermland”/. Czytamy w nich m.in.: … Mniej więcej w centrum regionu Wewa, w miejscu gdzie Wałsza wpływa do leśnej doliny, która po dziś dzień jest jednym z najpiękniejszych regionów Warmii, na niewielkim płaskowyżu wznosiła się stara twierdza Prusów. Została nazwana podobnie jak otaczający ją region - Malcekuke, bądź Malchikuk – co oznaczało: „las należący do mieszkańców podziemia”. Owa nazwa wskazuje na to, że jest to jedno z wielu miejsc poświęconych bogom starych Prusów. Ten region ze swoimi licznymi wąwozami i gęstymi lasami idealnie nadawał się do odprawiania obrzędów religijnych. Słowo „Malcekuke”, w dosłownym tłumaczeniu na język niemiecki, oznacza prawdopodobnie „Mehlsack”, w każdym bądź razie taka forma od samego początku używana była przez niemieckich osadników. Twierdzy nie zniszczono, lecz stale ją rozbudowywano, z pewnością ze względu na duże strategiczne znaczenie tego miejsca. Stała się punktem wyjścia dla powstającego wokół niej miasta
o tej samej nazwie, które miało posłużyć kapitule jako podpora dla dalszej ekspansji.


Wkrótce po 2 września 1288r. – w tym dniu biskup i kapituła podzieliły metropolię pomiędzy sobą – zapoczątkowano proces mający na celu założenie miasta Mehlsack (Pieniężno). To zadanie powierzono pewnemu Teodorykowi z Lichtenfeld /Theoderich von Lichtenfelde/. W dokumentach
 z 1304r. jest mowa o pierwszym proboszczu Pieniężna, który nosił imię Echardus, bądź Eckehard. Jednak już w 1309r. Teodoryk z Lichtenfeld wyzbył się swoich obowiązków jako założyciela miasta
 i sołtysa, na rzecz Henryka Wollenweber’a /Heinrich Wollenweber/, mieszkańca Pasłęka. Trzy lata później owe obowiązki przejął inny mieszkaniec Pasłęka o imieniu Fryderyk /Friedrich/. To pod jego kierownictwem w 1312r. osadzie nadano prawa miejskie. Dokument lokacyjny wskazywał na obszar 121 włók „na terenie pruskiego Malcekuke, które niezależnie od tego jak miasto zostanie w przyszłości nazwane, obecnie po niemiecku nazywane jest Melzak,.” Obejmował on 21 wolnych włók gminnych (w tym dolinę Wałszy, do dzisiaj porośniętej lasem), 6 włók parafialnych oraz 10 włók sołeckich. Zamek pozostał oczywiście własnością zarządców regionu. Podobnie jak młyn, który istniał już w chwili sporządzenia dokumentu lokacyjnego. Swego czasu umiejscowiono go na brzegu Wałszy, bezpośrednio u podnóża wzgórza zamkowego. Młyn wraz z pobliską kotliną należały do kapituły i do dzisiaj – a więc roku 1925 - „zamek wraz z młynem Mehlsack” stanowią samodzielny okręg.

            Gwara jaką po dzień dzisiejszy posługują się mieszkańcy Pieniężna i okolic, nazywana jest narzeczem kozłowskim /lub koślińskim; Käslauisch/. Wskazuje ona na to, iż pierwsi mieszkańcy nowo powstałej osady posługiwali się językiem dolnoniemieckim. Część osadników przyczyniających się do kształtowania przyszłego miasta nad Wałszą mogła przybyć tu z regionów południowo-wschodnich, wraz z morawskimi i śląskimi kanonikami, którzy wówczas zasiadywali w kapitule warmińskiego kościoła katedralnego. Jednak niewątpliwie zostali szybko zasymilowani przez tutejszą ludność, zatracając tym samym rodzimą mowę oraz tradycję.

            W dniu 2 lutego 1346r. kapituła przekazała miastu Pieniężno tereny zwane Hegewald /las pod ochroną/ lub Stadtheide /las miejski/, czyli 18 włók gajów i borów pomiędzy wsiami Pajtuny (Peythunen), Wilknity (Wilknitt), Zdrój (Schönborn), Pluty (Plauten), Pełty (Steinbotten), Łożnik (Lotterfeld) i Łajsy (Layß).

Zamek w Pieniężnie, będący siedzibą kapituły, początkowo zamieszkiwali namiestnicy kapituły. W późniejszym okresie stał się on także domem dla jednego z kanoników, pełniącego funkcję zarządcy kapitularnego majątku. To stąd, na zlecenie kapituły, kierował on procesem zaludniania regionu Terra Wewa, na którym już od początku XIV w. powstawały prężnie rozwijające się osady. Do obowiązków namiestnika należało m.in. dokładne wymierzenie ziemi przydzielanej osadnikom, przy czym w wyjątkowo trudnych przypadkach, mógł skorzystać z pomocy wykwalifikowanego mierniczego.

            Pierwszym kapitularnym namiestnikiem, odnotowanym w piśmienniczych przekazach, był pewien Ernst, najprawdopodobniej jeden z pierwszych mieszkańców nowo powstałego miasta nad Wałszą. Posadę namiestnika w służbie kapituły powierzył mu sam zarządca, wielce prawdopodobnym jest, że mieszczanin zaimponował mu swoim zapałem do pracy, doświadczeniem oraz znajomością ludzi.

Najpóźniej w 1317r., w nagrodę za swoje zasługi, otrzymał on na prawie chełmińskim staropruską ziemię o powierzchni 30 włók zwaną Skuditten, znajdującą się tuż przy południowej granicy miasta. Wkrótce po tym wójt zlecił pewnemu Henrykowi /Heinrich/ założenie w tym miejscu wsi o nazwie Cieszęty (Sonnenfeld) (akt lokacyjny został sporządzony dopiero 21 października 1326r.).

 Z pisemnych świadectw wynika, iż w 1340r. mieszkańcy Ornety, a w podobnym czasie zapewne także mieszkańcy Pieniężna, przystąpili do budowy fortyfikacji (takich, które byłyby o wiele skuteczniejsze, niż dotychczasowe umocnienia z drewna i ziemi).

 W 1346r. mieszkańcy Braniewa rozpoczęli budowę fundamentu pod kościół parafialny. Wygląda na to, że mieszkańcy Ornety, Pieniężna, a nawet mieszkańcy Dobrego Miasta, w podobnym czasie położyli kamienie węgielne swoich świątyń.

   W 1410r., po bitwie pod Grunwaldem, Pieniężno jako jedno z wielu miast Państwa Krzyżackiego doszczętnie spłonęło na skutek najazdu Polski.


 Prawo miejskie Pieniężna z 1653r.

 Dyrektor dr Adolf Poschmann

 Autorem kolejnego artykułu dotyczącego historii miasta Pieniężna jest dyrektor liceum
dr Adolf Poschmann:

            Słowo „samowola” nabrało obecnie złego znaczenia: gdzie kończy się prawo, tam zaczyna się samowola, a gdy państwo przestaje być praworządne, zaczyna rządzić przemoc i samowola. Wcześniej owe słowo, miało całkiem inne znaczenie. Odnosiło się bowiem do wyborów, czy określania swojej woli – przypomnijmy sobie dawnych cesarzy i elektorów, którzy ich wybierali.
O czym w takim bądź razie mogli decydować mieszczanie? /komentarz: słowo „Willkür” tłumaczone jest jako „samowola”, podobne znaczenie ma obecnie w Niemczech, lecz kiedyś słowo „küren” oznaczało „wybierać” – stąd porównanie autora artykułu/

 W każdej wspólnocie musi panować dyscyplina i porządek. Normy oraz jasne zasady są niezbędne do funkcjonowania społeczeństwa. Dlatego też mieszczanie, najczęściej nie potrafiący czytać ani pisać, wybierali najważniejsze dla nich decyzje sądowe i rozporządzenia dotyczące mieszczańskiego życia, po czym zlecali ich spisanie miejskiemu skrybie. Tak więc „samowola” jest po prostu zestawieniem wszystkich zasad prawnych i zwyczajowych, które zostały przyjęte przez mieszczan. Oczywiście wymagało ono jeszcze aprobaty zarządcy.

Tak zwana „samowola” /z niem. „Willkür”/ była więc prawem miejskim i zawierała zestawienie najważniejszych zarządzeń, praw oraz obowiązków, dotyczących pól i ich granic, ścieżek i płotów, rynków i handlu, rzemiosła i kramarstwa, jak również rolników i karczm, podatków
 i obciążeń oraz wiele innych.

 Po raz pierwszy prawa miejskie spisano wkrótce po założeniu Pieniężna w 1312r., gdy jego mieszkańcy przystąpili do wyboru pierwszego burmistrza i pierwszego radnego. W tym samym czasie zaczęto ustalać podatki oraz inne obciążenia. Niestety, dokumenty z uwiecznionymi prawami miejskimi niemalże każdego istniejącego miasta uległy z czasem zniszczeniu na skutek wojen lub pożarów.


Pieniężno zostało doszczętnie spalone przez Szwedów w 1627r. Nawet ratusz stanął w płomieniach, przez co zniszczeniu uległo wiele rejestrów i akt, w tym także dokument z pierwszymi prawami miejskimi. Szwedzi urządzili prawdziwe piekło, wiele ludzi zginęło. Ci, którzy zdołali ujść z życiem, z dnia na dzień stracili cały dobytek. Dopiero w 1653r., po trwającej dziesięciolecia odbudowie, nowy spis praw miejskich został sporządzony przez „Burmistrza i radę miejską wraz z całą chwalebną wspólnotą, aby zaprowadzić w mieście porządek i wspomóc stróżów prawa, przeciwdziałać wszystkiemu co szkodliwe; za jednomyślną zgodzą wszystkich mieszkańców ustanowione zostają prawa miejskie, tak aby każdy mieszkaniec miasta je bezwzględnie przestrzegał pod groźbą wyznaczonej kary.”

  Nowa „samowola” – co zostało wyraźnie zaznaczone we wstępie – nie różniła się od tej, która spłonęła w 1627r. Została zaakceptowana przez zarządcę miasta w dniu 27 lutego1654r. Niestety, także ona została zniszczona w 1945r. Jednak pewien syn miasta, tajny radca Wiktor Röhrich, zdołał wcześniej zbadać ją pod kątem naukowym. Dzięki jego pracy wiemy obecnie jak wyglądało życie mieszkańców Pieniężna w XVII w.

 Zdaje się, że obywatele Pieniężna mieli dość surowe obyczaje, wstęp do owego dokumentu nie jest dla nich pochlebny:

  „Niestety bluźnierstwa, przekleństwa i odrażające słowa wypowiadane zarówno w domach, jak i na ulicy, stały się codziennością. Każdy mieszkaniec, który usłyszy haniebne słowa, jest zobowiązany przekazać burmistrzowi, jak one brzmiały i kto je wypowiedział. Nie przestrzeganie tego obowiązku będzie karane grzywną w wysokości 6 marek. Ku przestrodze przeklinanie będzie karane publicznie.”

 Bluźnierstwa i przekleństwa w owych czasach niemalże wszędzie były na porządku dziennym. Służby publiczne na różne sposoby starały się im zapobiec. W regulaminie pewnej kuźni
z miejscowości Wystruć (niem. Insterburg, obecnie Czerniachowsk) datowanym na rok 1687, czytamy: „Bluźnierstwa lub wszelkiego rodzaju przekleństwa wypowiedziane podczas gdy pijemy braterskie piwo lub w jakimkolwiek innym celu zbieramy się na terenie naszego cechu, będą karane zgodnie z obowiązującym prawem. A jeżeli zwierzchnicy cechu zatają fakt wypowiedzenia przekleństwa lub bluźnierstwa i nie zgłoszą owego wykroczenia czcigodnej radzie, wówczas zostaną poddani elektorskiej karze.”

            Wydaje się, że osoby służące w policji miejskiej Pieniężna dość często stawały się ofiarami napadów i były bite bez powodu. Zdarzało się nawet, że urągano burmistrzowi i radnym, czasem dochodziło wówczas do rękoczynów. „Zabronione jest złe traktowanie miejskich urzędników, pod groźbą 3 marek kary. Ten, kto zwróci się obraźliwie do burmistrza lub radnego, czy wręcz dopuści się rękoczynu, raniąc tym samym dumę tej osoby, zostanie za karę zamknięty na dzień i noc w wieży, a w dalszej kolejności dodatkowo ukarany na inny sposób.”


 Nadto chciano kontrolować spożycie alkoholu: „Pod groźbą grzywny w wysokości 6 marek, zabrania się sprzedaży służbie piwa po godzinie ósmej wieczorem. W niedziele i święta, przed i podczas kazania, nie wolno sprzedawać wódki służbie oraz innym osobom pijącym ten trunek, gdyż grozi za to kara w wysokości 3 marek.” W owych czasach w karczmach – nie tylko w Pieniężnie, lecz w niemal że każdym mieście – nagminnie uprawiano hazard: wszędzie rzucano kości w duetach; gra najprawdopodobniej została sprowadzona przez stacjonujących tu żołnierzy. Organy władzy wielokrotnie musiały przeciwdziałać temu problemowi: „Ponieważ zwierzchnik sprawujący władzę
w kraju wyraźnie polecił naszej radzie zakazać i znieść grę w duetach, gdyż grozi ona zatracie sprawiedliwości w mieście, w przyszłości ma być ona zakazana pod groźbą dotkliwej kary.”

 Środki higieny chroniące obecnie zdrowie i życie mieszkańców miasta, jeszcze w XVII w. były dość mało znane. Strach przed zarazkami miał ogarnąć ludzi nieco później. Gnój z obory  i chlewa wyrzucano na ulicę, gdzie leżał tak długo, aż ktoś wywiózł go na pole. Dopiero gdy smród stawał się nie do zniesienia, organy władzy interweniowały w celu usunięcia nieczystości. Tego rodzaju rozporządzenia znane są z wolnego miasta Rzeszy, Frankfurtu nad Manem. Ulice blokowały hałdy drewna opałowego gromadzonego przed domami oraz wozy pozostawiane bez opieki. Przez okrągły rok gospodynie i służące robiły na dworze pranie, a wraz z nimi po ulicach krzątały się świnie i cielaki. Ograniczenia wprowadzano dopiero, gdy zwierząt robiło się zbyt wiele, wówczas zabraniano m.in. wyprowadzania nieokiełznanych koni. Większość ulic była brukowana, a przynajmniej ulica główna oraz drogi pomiędzy stodołami znajdującymi się na przedmieściach.

 Pożar był największym nieszczęściem mogącym nawiedzić miasto. Mieszkańcy Pieniężna wielokrotnie tego doświadczali, ostatni raz podczas potopu szwedzkiego. Gdy po ulicach miasta rozchodził się okrzyk „ogień”, a dzwon pożarny i ciemne kłęby dymu ostrzegały o nadchodzącym nieszczęściu, wszystkim mieszkańcom udzielała się nerwowa atmosfera. Większość domów zbudowana była z drewna, a jakby tego było mało, stały one bardzo blisko siebie. Wszędzie można było znaleźć drewniane gzymsy i rynny, idealne pożywienie dla ognia. Gdy wiatr obierał niefortunny kierunek lub wręcz nadchodziła wichura, ogień potrafił strawić cały trakt uliczny lub całą dzielnicę miasta. To było przyczyną wprowadzenia skrupulatnych środków ostrożności i ciągłej gotowości mieszkańców. Stąd wzięły się dotkliwe kary dla wszystkich tych, którzy umyślnie, bądź nieumyślnie wzniecili ogień lub w jakikolwiek sposób przeciwstawili się rozporządzeniom władz:

  „Ten, kto się ośmieli suszyć drewno na piecu kaflowym, zagrażając tym samym sobie
i sąsiadom, będzie musiał zapłacić karę w wysokości 10 marek. A jeżeli w ten sposób zostanie wzniecony pożar, to niech Bóg świadkiem, że winny zostanie ukarany. Każdy obywatel posiadający dom jest zobowiązany do przechowywania w nim czterech skórzanych wiader, na pół domu przypadają odpowiednio dwa wiadra, a każdy sklep lub zakład powinien przechowywać przynajmniej jedno wiadro.


Jeżeli gdziekolwiek wybuchnie pożar i rozlegnie się dźwięk dzwonu rady miejskiej, każdy mieszkaniec miasta musi stawić się ze swoim wiadrem i służyć pomocą przy gaszeniu, pod groźbą kary w wysokości 15 groszy. Jeżeli ktoś podczas pożaru przeciwstawi się woli burmistrza lub członka rady miejskiej i nie uczyni swojej powinności, utraci mieszczańskie prawa.”

Zdarzało się, że mieszczanie w niektórych latach byli zwolnieni z obowiązku płacenia podatków. Wpływy z miejskiego domu towarowego, publicznej wagi, od rzeźników i piekarzy, sklepikarzy i szewców, sukienników i kuśnierzy, często wystarczały do pokrycia wszelkich wydatków. Tylko do czasu do czasu wzywano do uiszczania opłat na rzecz miasta. Większy był za to udział mieszczan przy pracach publicznych. Proporcjonalnie do posiadanego majątku, każdy musiał pomagać przy budowie i naprawie dróg, okopów, mostów, budynków użyteczności publicznej oraz przy naprawie murów obronnych.

  Poza tym do obowiązków mieszczan należała służba wartownicza i bezpieczeństwa: „Na rozkaz każdy mieszkaniec zobowiązany jest do stawienia się z bronią długą i krótką na warcie dziennej i nocnej, pod groźbą kary w wysokości 6 marek, chyba że ma ważny powód uniemożliwiający mu spełnienie obowiązku.”

 Handel regulowały liczne paragrafy: „Niech żaden mieszczanin nie waży się skupywać towary na przedmieściach lub na ulicy, wszystko ma bowiem trafiać na wolny rynek, pod groźbą utraty towaru. Jedynie drewno opałowe ma być wolne od tego obowiązku i dostępne także na przedmieściach. Przy czym jeden drugiemu nie może tworzyć konkurencji. Jeżeli jeden udostępnia towar na wolnym rynku, niech drugi nie namawia klienta do odstąpienia od zakupu, oferując więcej za tą samą cenę, bądź dawać więcej na niekorzyść pierwszego kupca, pod groźbą kary w wysokości
6 marek.”

 Przepisy były wyjątkowo rygorystyczne wobec: „obcych z zagranicy, którzy pragną prowadzić oficjalną lub skrytą działalność na niekorzyść mieszkańców miasta. Każdy mieszczanin, który udzieli schronienia takiej osobie na okres dłuższy niż trzy dni i noce, będzie musiał uiścić karę
w wysokości 6 marek. Kto z kolei przez więcej niż dwie noce przechowywał będzie obce towary
w postaci lnu, bądź konopi, utraci prawa obywatelskie.”

 Głównym źródłem dochodu, do którego prawo miał każdy obywatel, od dawien dawna było warzenie i sprzedaż piwa. Zakres owej działalności określały szczegółowe przepisy, a za ich nieprzestrzeganie nakładano dotkliwe kary: „Niech żaden mieszczanin nie odważy się warzyć piwo częściej niż przewidziano, właściciel całego domu co 3 tygodnie, a właściciel połowy domu co
6 tygodni, pod groźbą utraty praw obywatelskich.

Obecnie niektóre z tych rozporządzeń mogą wydawać się nam przestarzałe; należy jednak pamiętać, że powstały one w reakcji na szybki rozwój cywilizacyjny i właśnie dlatego prawo miejskie z 1653 stanowi prawdziwy i nieprzekłamany obraz życia codziennego w owych czasach.

   Aby obowiązujące przepisy nie popadły w zapomnienie, każdego roku wpajano je mieszkańcom na nowo: Wówczas „czcigodna” rada zwoływała mieszkańców „całej chwalebnej gminy” na spotkanie przed ratuszem. Burmistrz w towarzystwie radnych miasta stawał na schodach prowadzących do wejścia, a miejski skryba występował przed nich i odczytywał donośnym głosem rozdział za rozdziałem. Po wysłuchaniu czytania mieszkańcy zbierali się w grupach i prowadzili ożywione dyskusje na temat obowiązujących przepisów. Niektórzy przeklinali burmistrza i „chwalebną” radę na wszystkie możliwe sposoby, ogłaszając jednocześnie zamiar poprawienia tego i owego. Gdy jednak w późniejszym okresie taki osobnik został wybrany do rady miejskiej, szybko upodabniał się do swoich nowych, „chwalebnych” przyjaciół i wszystko pozostawało po staremu.

Data dodania 06 kwietnia 2012