W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Dziś jest piątek 26 kwietnia 2024 r. Godzina 14:35 Imieniny Marii, Marzeny, Ryszarda

Najstarsza stadnina koni w Prusach Wschodnich.

Historia powstania i rozwój najstarszej stadniny koni w Prusach Wschodnich, Romanowski-Pieniężno

 

 W czasopiśmie „Landvolk im Sattel” /tł. „Rolnicy w siodle”/ z 11 czerwca 1939r. nasz rodzimy poeta Paul Klingenberg opisuje strukturę oraz historię owej stadniny w następujący sposób: Gdy dawniej mówiono o wschodniopruskiej hodowli koni, rozumiano pod tym pojęciem jedynie szlachetne konie gorącokrwiste. Nie wiedziano wówczas, że rolnicy już od dłuższego czasu z powodzeniem prowadzili na tym terenie hodowlę koni zimnokrwistych. Dopiero po założeniu w 1914r. przez związek hodowli koni księgi ewidencyjnej ciężkich koni roboczych, regionalni hodowcy zaczęli zyskiwać rozgłos.

Warto jednak wiedzieć, że jasna ukierunkowana, lecz rządząca się nieco innymi zasadami, hodowla koni zimnokrwistych istniała w Pieniężnie już przed wojną.

W 1860r. w Pieniężnie osiadł August Romanowski. Przybył tu z miejscowości Waldheim (pow. Preußisch Eylau/Pruska Iława/Iławka, obecnie Bagrationowsk w Obwodzie Kaliningradzkim) i wybudował na swojej działce o powierzchni 100 mórg cegielnię. Jego syn Arthur, urodzony w 1859r., już za młodu wykazywał duże zainteresowanie końmi. Pragnął stworzyć rasę zimnokrwistych koni roboczych, które bez trudu opierałyby się tutejszym warunkom klimatycznym. Posiadając początkowo skromne środki finansowe, powoli zaczął sprowadzać różne rasy koni, aby sprawdzić je pod względem przydatności. Duży potencjał dostrzegł w angielskiej rasie Shire. Tym oto sposobem w Pieniężnie powstała hodowla na bazie rasy Shire. W 1892r. Arthur Romanowski po raz pierwszy wybrał się sam do Anglii, aby zakupić kilka ogierów. Rocznie sprowadzał ich ok. 150-200, przy czym część na użytek własny, pozostałe przekazywał na Litwę i Ukrainę.

 Jeszcze przed wojną Arthur Romanowski zaczął przestawiać swoją hodowlę na reńsko-belgijskie rasy. Okazało się bowiem, że rasa Shire nie do końca spełniała jego wymagania co do wytrwałości. Sprowadzono wiele cennych ogierów z Belgi i Nadrenii. Po śmierci Arthura Romanowskiego (w roku 1938) jego pracę kontynuował syn Georg. Stadnina w dalszym ciągu sprowadzała najlepszy materiał hodowlany i odnosiła liczne sukcesy na różnych wystawach. Tak więc z 23 ogierów, które w 1922r. na dorocznej paradzie ogierów w Królewcu (Königsberg) otrzymały tytuł najlepszego ogiera wystawy lub najlepszego autochtonicznego ogiera, aż 17 pochodziło ze stadniny Romanowskiego, część wyhodował samodzielnie, a część przebywała u niego tymczasowo. Matkami autochtonicznych ogierów były najczęściej warmińskie klacze, z których wyróżniła się „Eva 926” jako założycielka dużej rodziny. Urodzona w 1915r. wydała na świat 17 źrebaków. Jeszcze w wieku 24 lat zdołała urodzić zdrowe źrebię.

Jej córka „Liese 3162” jest matką dobrych ogierów, warto wspomnieć m.in. o „Esau” i „Großfürst”. Wiele nagród zdobyła klacz „Dolly” (od „Liese”) wraz ze swoimi córkami „Dora” i „Dohle”.

Mieszkańcy Pieniężna zawsze byli wielce poruszeni, gdy owe wspaniałe konie prowadzono ulicami miasta na dworzec, gdzie odbywał się ich załadunek. Uważnie śledzono wówczas wiadomości w gazecie „Ermländische” /tł. „Warmińska”/, która zazwyczaj podawała imiona nagrodzonych koni. Każdy cieszył się, gdy ogiery Romanowskiego ponownie zdobyły nagrodę.

 Drugą matką rodową hodowli była klacz „Meta”, reńska klacz rodowodowa, która wydała na świat 4 rodowodowe klacze i cztery ogiery. Z jej potomstwa warto wymienić klacz o imieniu „Diana”, która z kolei urodziła godną uwagi „Delię”.

 Swą obszerną pod względem działalności hodowlę wschodniopruskich koni zimnokrwistych Georg Romanowski prowadził na terenie swojego gospodarstwa o łącznej powierzchni 700 mórg
  – z czego 330 mórg stanowiły pastwiska. Średnio trzymał 100 koni: 2 ogiery, 24 klacze matki wpisane do księgi ewidencyjnej związku hodowców, 14 młodych klaczy, 42 młode ogiery, z których około połowa pochodziła z własnej hodowli, oraz 18 źrebaków.


Smutny koniec wieloletniej pracy hodowlanej


O tym wydarzeniu informuje syn ostatniego właściciela hodowli Romanowski, weterynarz
dr Walter Romanowski:

Podczas wojny liczba koni w stadninie wzrosła do 120 sztuk. Tym samym pojawiła się potrzeba powiększenia pastwisk, dlatego też wydzierżawiono dodatkowe 120 mórg ziemi. Całkowita powierzchnia majątku wzrosła do 820 mórg.

  Odnośnie działalności hodowlanej warto wspomnieć o synu reńskiego „Burwalda” o imieniu „Krontaler”, który jeszcze jako źrebię został sprowadzony z Nadrenii. Ten ogier w znacznym stopniu wpłynął na poprawę jakości hodowlanej stadniny - podobnie zresztą jak na wiele innych hodowli
w okolicy. Niestety stał się bezpłodny i musiał zostać wykluczony z hodowli. Prawdopodobną przyczyną bezpłodności było zbyt duże obciążenie.

 Pomimo tymczasowego zakazu transportu koni, w 1943r. mojemu ojcu udało się sprowadzić belgijskiego ogiera, którego stadnina potrzebowała do odświeżenia linii krwi. Nie było możliwości oceny jego potomków, ponieważ urodziły się na krótko przed ucieczką mojej rodziny.

 10 lutego 1945 moi rodzice opuścili stadninę wraz z 17 końmi. Próbowali dotrzeć na Zachód przemierzając zalew. Cztery tygodnie wcześniej, zgodnie z radą związku hodowców,  16 zapłodnionych klaczy i belgijskiego ogiera przeniesiono na Śląsk, 20 źrebaków trafiło do Słupska (Stolp) na Pomorzu.

 W stadninie zostało ok. 70 koni, wśród nich kilka klaczy, które w ostatnich dniach oźrebiły się. Wraz z nimi pozostawiono ok. 70 sztuk bydła.

Nie wiemy, co się stało z tym zwierzętami. Żaden z 17 koni zabranych przez mego ojca nie przeżył. Po tym jak zwierzęta dość dobrze zniosły 7-dniową wędrówkę po zamarzniętych wodach zalewu, padły ofiarą Rosjan w okolicy Słupska, podobnie zresztą jak zwierzęta, które wcześniej tam wysłano. Podobnie jak większość mieszkańców Warmii, moi rodzice dotarli do Nadrenii (Rheinland) mając przy sobie jedynie plecaki z rzeczami osobistymi. Jednak nie była to już ta Nadrenia, którą mój ojciec poznał podczas swoich podróży służbowych – przekonał się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie…!

Zwierzęta wysłane na Śląsk zdołano ewakuować do Bawarii (Bayern). Zostały jednak sprzedane przez tymczasowego „właściciela”. Gdy mój ojciec odnalazł kilka z tych koni, ich właściciel twardo zaprzeczał, jakoby były to warmińskie konie; okazało się, że sfałszował nawet znaki wypalone na ich szyjach. Kosztowne postępowania sądowe nie przyniosły zamierzonego rezultatu – ojciec nie zdołał odzyskać swoich koni. Dwa z nich odkupił po zawyżonej cenie. Jedna klacz została poważnie ranna w wypadku i musiano ją ubić. Drugą ojciec musiał sprzedać, ponieważ nie znalazł ogiera do pokrycia. Także belgijski ogier trafił do ubojni, złamał nogę w okolicy Magdeburga.

 Obecnie moi rodzice mieszkają w regionie Eifel, w miejscowości Blankenheim (powiat Schleiden). Gospodarują wydzierżawioną ziemią o powierzchni 80 mórg. Póki co ojciec nawet nie myśli o hodowli koni. Przede wszystkim brakuje na to funduszy, ale poza tym wydaje się, że czasy opłacalności hodowli koni są już za nami.

 W ubiegłym roku moje dwie siostry podczas zabawy na dorocznym kiermaszu polegającej na „sprzedaży” dziewcząt osiągnęły najwyższą cenę. Po ojcu było widać, że nawet był dość dumny. Powiedział wówczas: „Kiedyś najdroższe konie, teraz najdroższe córki, to też pocieszenie.”


*

* *


  Owa opowieść stanowi doskonały przykład historii warmińskiej rodziny, która niestrudzenie walczy z przeciwnościami losu i nie myśli o tym, żeby się poddać. Nawet po przebyciu tak trudnej drogi Georg Romanowski, syn założyciela sławnej stadniny w Pieniężnie, będąc już w dojrzałym wieku 58 lat przyczyniał się do odbudowy swej ojczyzny, biorąc się za uprawę ziemi w regionie dającym najniższe plony w całym kraju – mowa o regionie Eifel, gdzie osiadła rodzina Romanowskich dzierżawiąc 80 mórg ziemi.

 Także na polu hodowli bydła mieszkańcy Pieniężna potrafili zaimponować. Gospodarstwo Eduarda Friedricha o powierzchni 360 mórg było hodowlą z prawdziwego zdarzenia; cieszyła się największym uznaniem na terenie powiatu braniewskiego (Kreis Braunsberg). Nawet w rankingach obejmujących całą prowincję Prus Wschodnich zajmowała wysokie miejsce. W lutym 1945r. gospodarstwo posiadało 30 krów mlecznych, 12 zapłodnionych krów, 1 byka hodowlanego, 20 młodych byków i ok. 20 sztuk innego bydła hodowlanego. Poza tym hodowla posiadała 14 dorosłych koni - w tym 8 hodowlanych klaczy zarejestrowanych w księdze ewidencyjnej ciężkich koni roboczych wschodniopruskiego związku hodowlanego - i 8 źrebaków. Cenne zwierzęta wpadły w ręce Rosjan. Podobny los spotkał w trakcie ucieczki ich właściciela, Eduarda Friedricha. Rosjanie dogonili Friedricha i jego żonę na Pomorzu. Mężczyzna zmarł w niewoli.

Data dodania 11 kwietnia 2012